(Środa, około 18-tej) 19 X
-
Miej miłosierdzie dla mnie grzesznego.
-
Moje Miłosierdzie jest dla każdego, dla każdej istoty, którą stworzyłem, nie tylko człowieka. Na ziemi, w czyśćcu, i w piekle także. I w innych światach, które stworzyłem.
Pokój jest zaś dla ludzi
dobrej woli. Ty masz dobrą wolę.
-
Ale nie mam pokoju.
-
Powiedziane jest: Pokój tym ludziom.
-
Nie oznacza to, ze każdy, w każdej chwili, przez cały czas ma ten pokój. Taki pokój to dar Boży. Trzeba nań zasłużyć. Ludzie dobrej woli to tacy, którzy są na ścieżce Bożej, utwierdzeni stąpają nią i do głowy im nie przyjdzie, że można z niej zejść.
Wierni jak pasterze, którzy
usłyszeli me słowa. Czy im było lepiej odkąd anioł obwieścił
Nowinę?
Było gorzej. Nie mieli
pociech, jak Ty, życiowych, ani nie mieli przekazów. Miłosierdzie Moje objawia się coraz bardziej.
- Dlaczego jest mi trudno?
-
Przyczyn jest kilka. Po trosze znasz je, po trosze nie chcesz przyznać przed sobą, po trosze nie rozumiesz.
Uważasz, że jak masz Moje
przekazy, coś takiego nie powinno mieć miejsca: Marazm, który Cię
ogarnia.
Ale on nie jest większy niż
gdy nie było przekazów, Moich słów do Ciebie i skierowanych do
innych także. Wszedłem w Twoją codzienność jeśli Mnie w niej
zechcesz. Jeśli nie, pójdę gdzie indziej, może tam Mnie przyjmą
z większą radością, w trudzie swej codzienności.
-
Nie odchodź Panie.
-
Nie rozumiesz, w każdej codzienności, jaka jest, człowiek dostaje Moje słowo przez Pismo Święte, słowo kapłana. Dostaje też moje Ciało, które jest równocześnie Słowem, bo Ja jestem Słowem.
Wszystko jest Słowem, bo
pochodzi ode Mnie, a Ja jestem Słowem.
I w harmonii jest to, że Ty
otrzymujesz Słowa od Słowa Przedwiecznego.
Tak, niezasłużonym, tak Moją
miłością i miłosierdziem wobec Ciebie i innych. Harmonią jest
to, że są w codzienności, która w tej chwili, jak oceniasz, jest
u Ciebie zła. Moje Słowo nie zabiera czasu. Moje Słowo daje siłę
i życie.
Tak, czasami jest trudne,
często nie rozumiane.
Moje Słowo nigdy jednak, gdy
jest właściwie przyjęte, gdy człowiek otwiera się na Słowo, nie
może odbierać człowiekowi energii i siły i chęci do codziennej
pracy, spełniania swoich obowiązków, pokonywania przeszkód i
trudów. Jeśli tak, to znaczy, że przeszkadza mu miłość własna.
-
Ty Panie wiesz, że jestem słaby.
-
Wiem i dlatego też Moje wymagania wobec Ciebie nie są uciążliwe. Zresztą Moje jarzmo jest słodkie a brzemię lekkie.
Tak, ty je masz w tej chwili,
ale jest słodkie i lekkie. Jednak jest to jarzmo i brzemię do
którego dokładają się inne Twoje brzemiona, jeśli Mi je
ofiarujesz odrzucając miłość własną, nie mówiąc o złościach
do Mnie, urywanych zwykle, ukrytych, ale adresowanych do Mnie. Jeśli
je ofiarujesz bez tych negatywnych odczuć, to będzie równie
słodkie.
-
Czuję się upokorzony.
- I uważasz, że ponieważ
czujesz się upokorzony powinienem zainterweniować niemal zaraz w
Twoją sferę egzystencjalną?
-
Takie jak dzisiaj Panie, przyciąga mnie do grzechu.
-
Każdemu kogo kocham daję małe krzyże. Przyjąłeś go, a jednak równocześnie chcesz, aby był zastąpiony czymś krzepiącym, albo by go nie było.
Szatan atakuje Cię wszystkim
co ma, także {najprawdopodobniej „lenistwem”} i brakiem energii.
Atakuje Cię każdą bronią
jaka ma.
-
A może ja, Panie, jestem zniewolony, a nawet opętany.
-
Nie jesteś opętany.
-
Co do zniewolenia. Tak, jesteś zniewolony w pewnym stopniu. To skutek grzechu i jego siły teraz.
Jesteś duszą wybraną,
predystynowaną, więc do śmierci będzie walka, do śmierci atak
niezależnie od tego co byś robił. Gdyby Ciebie zdobyłby wydaje mu
się, że odniósłby choć małą ulgę, więc nienawiść do Mnie i
do Ciebie splata się w jedno. Nienawiść większa niż gdy byłbyś,
jak Ty lubiłeś mówić: zwykłym chrześcijaninem. Ten lew ryczący
ryczy bardziej gdy zobaczy Ciebie i innych podobnych. Wiesz jaka
wściekłość wyładowała się na księdzu Popiełuszce, a to było
dawniej.
Teraz moc zła wzrasta.
-
Panie słodycz i ciepłe zwrócenie się do Ciebie przychodziło kiedyś samo.
-
Przyjąłeś w sobie więcej grzechu i miałeś nadzieję, że w życiu ułożą ci się jednak sprawy tak, jak zaplanowałeś. Teraz to jest prawdziwa frustracja.
Jednak taki marazm wypływa z
miłości własnej i ze stresu. Stres nie pochodzi ode mnie.
-
Chciałbym Panie Jezu pojechać na Wszystkich Świętych, wiesz gdzie.
-
-
Ale nie masz pieniędzy. Nie, ja Jezus nie powiem ci, jak powiedziałby dziś ktoś gruboskórny: Jak się nie ma pieniędzy to się siedzi w domu. Tak, dzisiaj dowiedziałeś się, że straciłeś sumę, która pokryłaby większość Twojego skromnego pobytu i przejazdu.
Z nikim się nie umawiasz.
Pomódl się o to, ale nie żądaj, nie miej pretensji moje dziecko.
Wyrzuć je z serca. Wiesz jak Mnie to boli. Czytałeś o tym w
przekazach {innych}. Powtarzam te słowa o swoim bólu. Największy
zadają mi dusze wybrane. Ty od nich odłącz, od tych zadających mi
ból. Powróć do pierwotnej miłości. Bądź jak dziecko nadal.
Dzieci są przecież trzeźwe i rozumne gdy idzie o ich sprawy. Nie
bujają w obłokach abstrakcji. Poruszają się w swoim świecie, to
prawda, ale wedle jego reguł.
Ty też musisz poruszać się
wedle reguł dorosłego świata. Nie w znaczeniu życia duchem tego
świata, ale funkcjonowania w nim na tyle ile konieczne dla ciała,
ale i dla ducha.
-
Panie, moje sposoby, że się frustruję, a potem powstaję zdawały egzamin.
-
Tak Ci się wydaje. Koiły Cię, to prawda, bo tak jest, że człowieka koi jego ja i jego odbicie..
Zresztą jeśli nawet, to tak
nie musi być.
Jeśli nawet nie miałbyś w
sobie kropli krwi rycerskiej po przodkach to musisz nim być. Dla
siebie i dla innych.
Jezu ufam Tobie.
(Czy aby sercem jak należy?)
-
Dlaczego Panie złe myśli nurtują moje serce, nawet gdy wierzę i czuję wydaje się Twoją miłość i czuję, że te przekazy są prawdziwe.
-
Jesteś z prochu i błota ziemi. Z ducha skrępowanego ograniczonym ciałem. Jakie ciało taki i duch, jaki duch, takie ciało.
Bez modlitwy i umartwienia nie
ma dobrej drogi do pełni w Chrystusie.
Bez dawania nie patrząc co
Chrystus Ci daje. Chciej dawać, dawać, dawać.
Wiesz, że otrzymasz gdy
będziesz dawał wszystko co dobre, co najlepsze, czyli to co
prowadzi do zbawienia.
-
Panie ja jestem w gorszej dyspozycji niż wielu katolików, którzy często chodzą do Kościoła, modlą się chętnie, są poczciwi.
-
Nie oceniaj się w porównaniu do innych. Droga każdego różni się i możliwości każdego.
Spodobało mi się tobie dać
te przekazy, Moje Słowa. Tak sobie upodobałem.
I to jest święte. Nie to
oczywiście, że to pochodzi i co z tego wynika w zetknięciu Moich
słów z Twoją duszą, a zwłaszcza Twoim ja, ale to, że dałem je
właśnie Tobie.
Żaden anioł, ani moja Matka
nawet nie zastanowi się, nie zdziwi z powątpiewaniem. Nie pomyśli, jak wy ludzie: Jemu? Można przecież lepiej ulokować Boski skarb.
Ja chcę tam żąć, gdzie nie posiałem. Znam Cię, znam Twoje
serce.
Patrzyłem na Ciebie przed
założeniem świata. Ciebie wybrałem. Jak ci mówiłem przed Twoim
upadkiem półtora roku temu: Wielu było większych przed Tobą,
więc nie lękaj się.
Ale nie jesteś też
najmniejszy w oczach moich wśród ludzi, w których sobie
upodobałem. Moja miłość jest rozrzutna. Ciebie chcę kochać i
chcę abyś bardzo wzrósł i wydał owoce.
Sam wiesz, choć
powiedziałbyś, że tego nie czujesz, że będzie to wtedy gdy ja
będę w Tobie wzrastał, a Ty malał. Nie ma tu nic z pychy. Duma
jest, ale ta słuszna, ze mnie zwycięzcy Świata, piekła, szatana,
dzięki któremu Ty i inni są współpracownikami i zwycięzcami
również.
Czy chcesz być zwycięzcą
wraz ze mną i w Raju lśnić blaskiem większym od wielu dusz,
zwłaszcza z tych, które przyszły z czyśćca?
-
Chcę Panie!
-
O jakże boisz się i lękasz.
Nie obawiałeś się Raju, a teraz ukochałeś grzech, ale, gdy Ja będę w Tobie, zostanie pokonany.
Oczyszczę Cię. Walka będzie ciągle, ale w sensie walki z głównymi Twymi grzechami, które najbardziej Cię poniżyły nastąpi uspokojenie.
Jednak długo jeszcze będziesz
musiał zachowywać czujność.
-
Bądź błogosławiony Panie Jezu.
-
Popatrz jak jestem dobry. Mówię Ci wszystko co Ci jest potrzebne. Ilu by chciało dążyć do Mnie, a nie ma Moich Słów kierowanych wprost do siebie. Doceń Moją dobroć moje dziecko. Tak, ten dar jest też miłosierdziem. Darem na Rok Miłosierdzia. Powrotem do tego co utraciłeś. Daniem ci na nowo szansy dążenia do Mnie jak najkrótszą drogą.
-
Panie Jezu. Chyba nie umiem poza zakonem, albo bez ukochanej, bardzo religijnej kobiety.
-
Wszystko mogę w tym, który mnie umacnia.
WSZYSTKO możesz we mnie.
I góry przesadzać w morze,
nawet Ty.
Teraz módl się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.