Środa,
5 czerwca dokończenie
Później
Zapisz
-
Tak jak powiedziałem. Nim pojedziesz do domu, pojedziesz najpierw na
tydzień wczasów.
-
Dziękuję Panie Jezu, Chwała Tobie Chryste.
….......................................................................
Czwartek,
6 czerwca
10.12
Zapisz
dziecko
-
Możesz używać tak jak jest przygotowane.
-
Ale trochę się obawiam Panie Jezu.
-
Nie obawiaj się. Nie masz czasu
w tej sytuacji na dodatkowe ceregiele, jak mówicie. Ja nad wszystkim
czuwam.
-
Dziękuję śliczny Jezu. Chwała Tobie Chryste.
Około
13-tej
-
Nie obawiaj się tego dziecko.
-
Tak Panie Jezu.
Ale
to dziwnie wygląda, jakby jakiś, nie wiem jaki owad, bo nie
wyglądało to na kleszcza wbił mi się w skórę (jest czyrak) było
tylko jakieś odnóże?, które wyciągnąłem. Wokół są
zgrubienia, wygląda jakby to coś złożyło jajka.
-
Nie obawiaj się tego dziecko.
-
Dobrze, Panie Jezu.
-
:)
-
Dziękuję Panie Jezu.
15.10
Zapisz
dziecko
-
Bądź spokojny.
-
Dobrze, Panie Jezu.
-:)
23.40
Zapisz
dziecko
-
Cóż zapisać Panie?
-
Kołaczącemu otworzą.
-
Tak Panie Jezu?
-
Rozumiesz przecież.
-
Rozumiem Panie, chyba tak.
-
:)
….............................................................................................
Piątek,
7 czerwca
Około
15.30
Zapisz
dziecko
-
Spędź ten dzień jak zaplanowałeś.
-
Dziękuję Panie Jezu.
-
Chwała Tobie Chryste.
...........................................................
Sobota,
8 czerwca, nie było przekazu.
…................................................................................
Niedziela
9 czerwca. Zesłanie Ducha Świętego.
1.08
-
Źle jest, Panie Jezu. Po dwóch i pół roku nie umiałem się
zbliżyć do Ducha Świętego.
-
Przychodził do Ciebie przed przekazami, przychodzi przecież i teraz
jeszcze bardziej bo wszystko otrzymujesz od Ducha.
Ale
w ten szczególny sposób w jaki go ma mąż Boży jeszcze nie
przyszedł.
-
To moja wina Panie.
-
Twoja, lecz Duch Święty wieje kędy chce. Apostołowie
otrzymali go po trzech i pół roku odkąd mieli Mnie <
nieczytelnie zapisane słowo, kończące zdanie. C.P.>. U
Ciebie nie będzie to szybciej.
-
Chwała Tobie Chryste.
Dziękuję
Panie Jezu.
12.15
Zapisz
dziecko
-
Zastanawiasz się skąd ten dopust? Że odczuwasz to jakby Twój
organizm został zaatakowany przez wirus w czasie jazdy
klimatyzowanym autobusem <miejskim. C.P> tam i z powrotem?
-
Tak Panie Jezu.
-
Potrzeba abyś dołożył jeszcze trochę choroby i złego
samopoczucia wynikającego ze stanu organizmu.
-
A czy to robota diabła w tym przypadku?
-
Także dziecko.
-
Chwała Tobie Chryste.
Około
14- tej
Zapisz
-
Źle się czujesz.
-
Tak Panie Jezu.
-
Nie ma sensu pójście na mszę świętą na siłę gdy niewiele
z niej wyniesiesz.
-
Tak Panie Jezu?
Ale
dzisiaj tak ważne Święto i zawsze dawniej mi szczególnie bliskie
gdy Duch Święty był u mnie pierwszy. Ty, Panie Jezu, byłeś na
drugim miejscu.
-
Jednakże jedno jesteśmy. Jestem jednym Bogiem. Kto posiadł
jedną Osobę Naszej Trójcy ma całego Boga choć oczywiście nie w
takim samym stopniu każdą Osobę.
-
Dziękuję Panie Jezu. Chwała Tobie Chryste.
14.55
Zapisz
-
Martwisz się dziecko, trochę, dodatkowymi, dużymi wydatkami
związanymi z Twoją chorobą. Niestety tak musi być. Wydałeś już
blisko dwa tysiące złotych a wydasz jeszcze dwa razy tyle.
Zadbam
o to abyś nie miał uszczerbku.
-
Dziękuję Panie Jezu. Chwała Tobie Chryste.
Ale
nie zasługuję na to.
-:)
15.00
-
Panie Jezu czy mój nie wylot do Wilna spowodowany nagłą
chorobą, dopustem, działaniem diabła, jak powiedziałeś był też
z powodu tego iż miałem wylatywać z Rzeszowa z przesiadką, a na
lotnisku mają być służby z Izraela z bronią krótką a na Okęciu
z długą, co relacjonował W. Sumliński < To znaczy to drugie,
mówił o Warszawie, o Rzeszowie nie wypowiadał się C.P.>
aczkolwiek ja nie natrafiłem < W Warszawie. Na Okęciu byłem dwukrotnie w ciągu roku. W czerwcu 2018 i październiku 2018 C.P.> aby nie było
sytuacji w której bym zareagował ostro, czy się postawił, gdyby mi
kazał przejść nie tędy a tamtędy na przykład jak to miało
miejsce w przypadku Sumlińskiego.
-
Nie dziecko, nie byłoby takiej sytuacji.
-
Dziękuję Panie Jezu.
Chwała
Tobie Chryste.
Otrzymał
Cyprian Polak (Krzysztof Michałowski)
////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////
Rozpoczynamy
nowennę: W intencji Ojczyzny. O ochronę przed synagogą szatana.
(Czyli chętni czytelnicy tych Orędzi i ja, nieudany Boży sługa)
W
jej skład wchodzą: Litania do Św. Andrzeja Boboli, dowolna część
różańca (czyli pięć dziesiątek), dowolna modlitwa do Matki Bożej Ostrobramskiej.
Rozpoczynamy 13 czerwca w dzień fatimski.
/////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////
Podziękowanie
Z
Serca Bóg zapłać wszystkim, którzy
utrzymują te Orędzia i moją Drogę z nimi związaną, której chce
Pan Jezus. Bóg zapłać za maj. Jak zawsze
składam tu podziękowanie tym, którym nie zrobiłem tego drogą
e-mailową, albo z powodu braku e-maila, albo z powodu niemożności
powiązania e-maila z darczyńcą.
Bóg
zapłać Pani Ewie, Panu Tomaszowi, Pani Joannie, Pani Annie.
Jeśli
kogoś pominąłem bądź w e-mailu (ściśle pominę bo e-maile dopiero będę wysyłał) bądź tutaj, to jest to
niezamierzone. O wszystkich pamiętam w modlitwie, zamawianych
mszach, zawierzam często Panu Jezusowi jak tego chciał.
W
miesiącu maju otrzymałem w połowie takie wsparcie jak w
poprzednich miesiącach od września, nie licząc lutego gdzie ze względu na pomoc
poszkodowanemu Polakowi było ono podobne.
Wszystkim
dziękuję za serce i pamięć.
To
już dwa lata gdy w ten sposób może się ta Droga toczyć. (Orędzia
są otrzymywane stale od dwóch lat i ponad ośmiu miesięcy). Od kwietnia, ale w pełni od
przełomu maja i czerwca 2017.
Bóg
zapłać!
////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////
Maskirowka
Smoleńska.
Śledztwo
blogerskie w sprawie tragedii 10.04
czyli
kilka słów o książce.
Będzie
to rzeczywiście kilka słów gdy idzie o zawartość, nie będę przeprowadzał dokładnej
recenzji.
Książka
jak wynika z informacji ukazała się w listopadzie/ grudniu. Do
marca miało się sprzedać 1500 egzemplarzy co jest bardzo dobrym
wynikiem (a nawet zaskakującym sukcesem) i nakład miał się
wyprzedać. Dobrym tym bardziej, że książka jest dość droga. Jej
cena to 87 złotych. Tytuł jak wyżej : Maskirowka Smoleńska.
Śledztwo
blogerskie w sprawie tragedii 10.04. Stron numerowanych 259.
Zawiera kolorowe ilustracje. Wydało: Bollinari Publishing House,
Warszawa 2018.
Ale
uważam też że za wiedzę się płaci, zwłaszcza powinni robić to
ci którzy do tej pory o sprawie nie mieli zielonego pojęcia a
uważają się za ludzi z otwartymi umysłami.
Kupiłem
ją jednak o około 10 złotych taniej poprzez internetową
księgarnię, pod koniec drugiej dekady kwietnia. Dokładnie 76, 56
bez dodatkowego narzutu. Księgarnia to Bonito.pl
Zamówiłem
telefonicznie, do odbioru była następnego dnia w dobrym punkcie w
Rzeszowie koło Bazyliki (Sanktuarium Matki Boskiej Rzeszowskiej).
Przeczytałem
ją jednakże dopiero teraz, ściślej większość w czerwcu. Ale
powodem tego nie jest sama książka tylko inne przyczyny.
No
więc teoretycznie te kilka słów mogło być jeszcze pod koniec
kwietnia, albo w maju ale przecież gdyby jakiś czytelnik zwłaszcza,
który przed Orędziami nie wiedział o Inscenizacji na Siewierny
wykazał się i przysłał mi recenzję, swoich kilka uwag, zapewne
bym je opublikował. Mam nadzieję też, że są czytelnicy, którzy
już tę książkę mają. Był i linkowany wywiad z prof. Dakowskim
w której mówi o tej książce a czytelnicy przecież sami też
pozyskują informację. Książka jest też reklamowana w
Warszawskiej Gazecie
(
nie mylić ze stroną Krzysztofa Cierpisza) co akurat mogłem
sprawdzić w papierowym wydaniu. Jest też dostępna przez tą
gazetę.
Teraz
o samej książce.
Napisanie
książki o Smoleńsku osiem lat po, na dziewiąty rok jest zadaniem
prawdziwie trudnym. Najtrudniejszy jest wybór materiału i dobranie
go do czytelnika do jego percepcji i chęci. Bo tak naprawdę powinno
być do tej pory przynajmniej kilka dobrych i kompletnych książek
w wydaniach papierowych ( oczywiście pokazujących inscenizację na
Siewierny jako punkt wyjścia, które by się wzajemnie
uzupełniały). Kilka, bo tysiącstronicowe dzieło byłoby
niestrawne dla początkującego czytelnika, które powinien czytać w
odstępie roku, dwóch tak jak by wychodziły. To jest oczywiście
minimum. A o tysiącstronicowym dziele myślałem w 2014 roku.
Dzisiaj to powinno być więcej choć najwięcej informacji można
było pozyskać na początku do końca roku 2012 przede wszystkim.
Oczywiście to nie wszystko i dalece za mało, potrzebna jest tu
praca całego Instytutu w tym systematyzująca. Jest to rzecz zadana
przez Pana Jezusa poprzez Centrum Smoleńskie, którego przez te
Orędzia w tamtym roku od lipca wielokrotnie się domagał.
Książka
składa się z niezależnych od siebie opracowań siedmiu blogerów,
którzy od początku tym się zajmowali, jednego autora, oraz
dwuczęściowego wywiadu z profesorem Dakowskim ( niestety z roku
2012 i 2013) oraz dołączonych opracowań profesora Chrisa
Cieszewskiego.
Redaktorem
książki jest Tomasz Pernak a pozostali autorzy to: ( w kolejności
publikacji), Free Your Mind, Roman Misiewicz, bloger@Piko
– Piotr Kohman ( w tym przypadku wcześniej nie znałem nazwiska),
Rajmund Rusakiewicz@Albatros
z lotu ptaka, Yurko, bloger@3ZET,
którego pamięci poświęcona jest ta książka z powodu Jego
odejścia w niewyjaśnionych okolicznościach.
Autorzy
bazują w większości na podstawowych ustaleniach w ukazaniu
maskirowki smoleńskiej.
Proponowano
mi współpracę przy książce, opracowywanie i przystosowanie
swoich materiałów dotyczących pociągu specjalnego do Smoleńska.
W swoim czasie oprócz mnie zajmowały się tym blogerki:
Intheclouds, która też w jakiś dziwny i nieprzyjemny sposób
zamilkła, Polka mająca mieszkać i żyć w Egipcie i Mmariola
(Mikołajczak Mariola) i oczywiście komentatorzy gdzie największy
wkład miał tu chyba anglojęzyczny Seaclusion.
Jednakże
odmówiłem ze względu na to iż nie miałem zgody, zachęty Pana
Jezusa do tej pracy a mój czas by wypełniać to czego chciał ode
mnie Pan nie pozwalał na to. A kwestia zarobkowa jaka też mogła z
tego wynikać też nie wchodziła w grę bo nie mogę i nie podejmuję
(póki co) żadnej pracy zarobkowej czy czegokolwiek co dla mnie
mogłoby przynosić jakieś środki. I tak jest od dwóch lat.
No
dość na tym, że w książce nie jest podjęta kwestia
pociągu/pociągów do Smoleńska oprócz wzmianki u Rajmunda
Rusakiewicza gdzie wspomina o moich dociekaniach w tej sprawie za co
bardzo dziękuję. Nie ma też podjętych innych wielu innych wątków
jak i przede wszystkim mgły okęckiej ( są tylko małe
odniesienia), ale książka jest wystarczająco obszerna i w tej
formie dla zwłaszcza początkującego maskirowszczyka, jest
potrzebnym kompendium wiedzy, które i na tym etapie nie jest
wyczerpujące. Na pewno autorzy mogliby ją uczynić znacznie
obszerniejszą, przecież tylko vinternetowa książka Free Your Minda Czerwona
Strona Księżyca z roku 2012, z marca (potem były aneksy) jest i
bez nich ponad dwukrotnie obszerniejsza.
Pierwotnie
napisałem na brudno, że tak jest dobrze i myślę, że to
wystarczy.
Jednakże
w książce problem Smoleńska oprócz dowodów na inscenizację i
rzeczy pokrewnych ujęty jest tylko w kontekście geopolitycznym, nie
jest w kontekście masońskim nie mówiąc o satanistycznym. Ten
wątek (satanistyczny) jest tylko w starych wywiadach prof.
Dakowskiego. Środowiska prawicowe i patriotyczne nie potrafią pójść
dalej (wszystkie) i łączyć spraw metafizycznych z empirycznymi w
przypadku Polski i nie tylko, jak to mamy dobitny tego przykład gdy
idzie o historię Polski w przypadku obrony Jasnej Góry w Potopie
szwedzkim.
Rozmawiając
(korespondencyjnie, może realnie miało by to inny efekt) z jednym z
autorów powstałej książki i wiedząc, że taka książka ma
powstać mówiłem, że muszą wspomnieć o tym jaki jest głos Boga.
A od początku, od 10 kwietnia był taki, że to jest zamach.
Mówiłem, nie musicie wspominać o Orędziach przeze mnie, ale jako
obowiązkowe trzeba uważam wspomnieć o tym iż od początku głos
Boga był taki, że to zamach w uznanych Orędziach, które mają
imprimatur lub nihil obstat Kościoła lub jedno i drugie. Niestety
jednak. Ludzie także religijni ( a tak była osoba z którą
rozmawiałem) i o otwartym umyśle bo trzeba mieć było taki aby od
początku analizować Smoleńsk i dojść do prawdy, nie przechodzą
tutaj na nowy etap myślenia, według życzeń Chrystusowych taki
jaki winien być u narodu wybranego. Prawdą jest też na pewno to,
że 90 a może i 99 procent czytelników (niestety) nie oczekuje
tego. Książkę jednak trzeba mieć.
Książka
jest nie tylko jednak dla początkującego chcącego prawdy o 10. 04.
2010, ale i dla zaawansowanych bowiem i pewnych rzeczy się nie
pamięta. Ja na przykład sprawy udowodnienia inscenizacji na
Siewierny ( gdy idzie o własne analizy) zostawiłem bodaj od lata
2011 już i wracałem do tego okazyjnie. Więc wielu rzeczy się nie
pamięta a i są sprawy nowe także i w ramach dociekań na ten
podstawowy temat.
Ponadto
jak to się mówi: książka to jednak książka, bo Czerwona
Strona Księżyca była tylko publikacją internetową dostępną
dla każdego a jednak jest tak, że wydawnictwo papierowe do tego z
ilustracjami i w twardej oprawie wzbudza u wielu nadal większe
zaufanie niż publikacje internetowe czy nawet internetowa książka.
Można z nią pójść do ludu, pokazać koledze, pożyczyć komuś,
itd.
Zatem
jest to lektura obowiązkowa dla każdego czytelnika tych przekazów
a zwłaszcza dla tych, którzy przed tymi Orędziami nie słyszeli o
inscenizacji. Każdy powinien mieć ją na półce. Chyba, że
naprawdę nie może z powodów finansowych.
Na
koniec podziękuje również za wspomnienie mnie jako jednego z
zasłużonych ( z niepełnej listy jak napisali autorzy, listy
blogerów i innych osób. Wymienionych jest 26 nazwisk i pseudonimów)
dla blogerskiego śledztwa. To niewątpliwie bardzo miłe.
/////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////
Uwaga: (dopisane 14 czerwca, 9.19) Czcionka w artykule : Jak nie napisałem pierwszej książki o Smoleńsku winna być jednakowego koloru (jest w niektórych miejscach szara). kiks ten wynika zapewne ze skopiowania materiału. W edycji tego nie widać i stąd nie mam możliwości ujednolicenia tego. C.P.
"Jak
nie napisałem pierwszej książki o Smoleńsku. <Materiał z książki
Cymes Mordor, maj – sierpień 2016 C.P>.
Rozdział IV
Wspominanie smoleńskie czyli smoleńskie wspomnienia.
W
moim wydaniu przecież nie wspomnieniowe bzdety.
Jak nie napisałem pierwszej książki o Smoleńsku w czerwcu, lipcu
2010 (to historia ciekawa i dość niezwykła – dlaczego jednak
inni nie napisali? o tym w materiale).
Jak
i wielu innych, już od początku, poświęciłem tragedii wiele
czasu i uwagi. Nie było wtedy u mnie mowy o inscenizacji. Nie, przez
pierwszy miesiąc, czyli tak mniej więcej do 10 maja, starałem się
upewnić, czy to był zamach, czy nie.
Odnotowywałem
jednak wiele nienormalnych rzeczy, ba wszystko było nienormalne i w
głowie, w sposób naturalny zaczęła formować się już lista
pytań i wątpliwości.
Owszem,
ja, jak i inni dziwiliśmy się na samym początku patrząc na te
żałosne szczątki i mieliśmy wrażenie jakby się rozbiła jakaś
awionetka. (bez tego nawet co mówił Wiśniewski).
Oglądając intensywnie TVP 1, 2, Info przede wszystkim od około
czternastej w sobotę do drugiej bodaj w nocy, a potem cały dzień w
niedzielę do północy ( rezygnując z zaplanowanej wycieczki
rowerowej) zauważyłem, że nie są pokazywane żadne filmy i
zdjęcia
z odlotu tej delegacji i wydało mi się to bardzo dziwne.
Zastanawiałem się: „Chcą to jakoś specjalnie, staranie
przygotować, czy co?”, itd. A w poniedziałek popędziłem do
księgarni z witryną z wystawionymi gazetami spodziewając się na
pierwszej stronie dziennika, na stronie tytułowej, zdjęcia Delegacji
na Okęciu. Co chciałem mieć nie z powodu podejrzliwości wtedy,
ale dla pamiątki, bo wtedy „wspominałem i przeżywałem”, oprócz
tego, że „ruscy, tam, tam...” I tak przeglądałem te dzienniki
zdezorientowany. Nie ma „mojego” zdjęcia. A potem udało się
uwagę moją i wielu innych odwrócić filmem 1,24, gdzie po
obejrzeniu tego filmu jednym ciągiem siedem razy pod rząd, z krótki przerwami
nie miałem problemu aby oprócz strzałów usłyszeć te kilka
niepokojących mocno zdań.
Niemniej
po upewnieniu się przez pierwszy miesiąc, czy może tak
definitywnie do końca maja, czy to był zamach, czy nie, i gdy już nie
miałem wątpliwości, że był, pomyślałem o napisaniu książki,
a właściwie książeczki, jak to określałem, bo materiału
już wtedy było tak dużo, że wiedziałem iż musi to być coś
więcej niż broszurka. Równocześnie spodziewałem się, że takie
książki posypią się jak grzyby po deszczu.
Książki,
które będą stawiały podobne pytania jak ja i wielu innych wtedy
stawiało. Ba wiedziałem dobrze, że taka rzecz może pojawić się
bardzo szybko biorąc pod uwagę dzisiejsze możliwości. Pamiętałem
przecież książkę w formacie kieszonkowym
o
wizycie JP II w 1999 roku już w cztery dni po zakończeniu wizyty i
do tego znalezioną w prowincjonalnym sklepie. Oczywiście musiała
być przygotowana wcześniej i autorzy musieli otrzymać zaplanowane
do wygłoszenia kazania, jednak z tego co pamiętam znalazły się
tam nawet słowa JP II z Łagiewnik, dodatkowe słowa. Książka była
zresztą kolorowa. A był to koniec lat 90-tych. Zatem tym bardziej
teraz.
Więc
nawet jeszcze w maju, w drugiej połowie maja, odstawiłem pracę nad
tą książką, bo spodziewałem się lada dzień wysypu kilku,
kilkunastu pozycji, a zakładając, że będą to w
większości
dziennikarze, bądź inne osoby mające lepszy punkt wyjścia –
zagwarantowane bardziej niż ja możliwości druku itd. moja książka
będzie jeśli nie niepotrzebna, to potrzebna o wiele mniej i zginie
wśród nich. Tymczasem nie ma. Dziwiłem się.
Uznając
prawa autorskie, a nie będąc przyzwyczajonym wtedy do żadnych
dyskusji na blogach, przede wszystkim do analiz i dokładnego
roztrząsania poprzez komentarze, unikałem nawet czytania i
wczytywania się w komentarze pod blogami wtedy jeszcze nie
inscenizacji, ale w nich zapewne takie rzeczy już się pojawiały.
Starałem
się korzystać z relacji prasowych i analizować to, co było w
prasie, mediach, w prasie internetowej. Nie korzystać z czyichś
uwag i przemyśleń i na podstawie informacji i obserwacji dać obraz
taki jaki widzę. Na komentarze na blogach gdzie ich było dużo
dotyczące
10.04 też nie wchodziłem, a jeśli nawet natrafiłem to odchodziłem
stamtąd, aby się nie rozpraszać, i nie grzęznąć w jakiejś
gmatwaninie. Aby to, jak to winno być książce, było to czyste i
moje.
Co
do mojego zdziwienia, że takie książki się nie pojawiły, w
sukurs przyszedł mi Jerzy Robert Nowak. W audycji Radio Maryja
wyraził zdziwienie, że takie książki nie powstają i że to nawet
wystarczy na początek choćby stustronicowa książeczka gdzie
byłyby pytania
same.
I że tych pytań można ułożyć 400 a nawet pięćset. Dokładnie
tak samo myślałem.
Już
wtedy miałem w głowie około czterysta pytań. Więc dziwiąc się,
że tych książek nie ma myślałem sobie: „Czyżby moja książka
miała być unikalna?”. I dlaczego?
Spodziewając
się, że się ich pojawi jednak kilka, w czerwcu, lipcu myślę
sobie: „Nie ma co, mimo wszystko trzeba pisać". Już wtedy zorientowałem się,
że książka ta miałaby około 250 stron –
samego
tekstu – z grafik także rezygnowałem i dlatego, że nie
roztrząsałem kwestii inscenizacji
na Siewierny i nie było wielkiej potrzeby pokazywaniu tu czegoś na
zdjęciach, odstawiając już na bok prawa autorskie do tychże
materiałów.
250
stron. W książce byłoby o tym, że jest to zamach, bez żadnych
wątpliwości. O czym byłem już całkowicie przekonany. Na dwóch –
trzech stronach miały być jednak odnotowane uczciwie, że są głosy
iż na Siewierny odbyła się inscenizacja katastrofy, nie rozbił
się tam żaden samolot i że są głosy iż z Okęcia nie wyleciał
tupolew z żywą
delegacją,
że ta została zagazowana i martwa została przewieziona do Rosji
samolotem.
Miałem
napisać, że nie wydaje się aby tak było (inscenizacja, a
zwłaszcza brak wylotu żywej
delegacji z Okęcia), ale niczego nie można wykluczyć i zaznaczam
to dla porządku, bo na tym etapie nie można wykluczyć żadnej
hipotezy.
Za
bardzo pomocną stronę do pracy uznałem wtedy stronę Smoleńsk –
2010. pl, która starała się dawać wszystkie relacje prasowe. Pod
materiałami tam też było miejsce na
komentarze
gdzie pojawiały się różne informacje (i pojawiła się ta o
przypuszczeniu zagazowania delegacji w samolocie na Okęciu – ale
to raczej była jedyna tego typu). I ja swoich parę dałem, ale dla
mnie ta nieduża ilość komentarzy wtedy była strawna.
Zacząłem
więc spisywać pytania i jak wspomniałem taka ich ilość wedle
mnie była jak JR Nowaka, które były spisywane na brudno tylko jako
pomoc do własnej pracy- książki. W
końcu
napisałem ich mniej więcej połowę dlatego, że przerwałem pracę
nad książką. (o tym później).
Samej
bitej pracy nad książką zaplanowałem dwa tygodnie. Był to bardzo
napięty plan. Nie miałem więcej wolnego czasu. Była więc
zaplanowana totalna harówa z pięcioma godzinami snu przez te dwa
tygodnie. Wtedy jeszcze byłem w takiej formie, że mogłem to
zrobić.
Nie bardzo wierzę iż obniżyła się tak tylko dlatego, że
przybyło mi pięć sześć lat, bo teraz bym w ten sposób nie dał
rady <chodzi oczywiście o rok 2016, przypomnienie C.P>. Wydaje mi się jednak gdybym nie zajmował się tak zwanym
smoleńskiem w warunkach jakich to robiłem, to gdybym miał
zaplanowaną, tak napiętą tego typu pracę dałbym radę w podobny
sposób. To dygresja nieco – piszę jednak o
tym, że to były dwa tygodnie zaplanowane tylko na to, z pięcioma
godzinami snu i jechaniem z koksem, jak to się mówi, od rana do
nocy.
No
i co się stało? Ano coś, co mi się w życiu nigdy nie zdarzyło.
W ciągu tych dwóch tygodni pojawiały się niezależne od siebie
przeszkody życiowe, problemy rodzinne i związane.
To
że pojawił się jeden problem rodzinny, czy jakieś ciągnące się
związane ze sobą kłopoty to jeszcze nie byłoby nic
nadzwyczajnego. Można by to wprawdzie uznać byłoby za omen, że
mam nie napisać tej książki, ale można powiedzieć: zdarza się.
Jednak
było to, nie pamiętam już dokładnie, – od pięciu do siedmiu
spraw nie związanych ze sobą, zupełnie różnych. Jedna z nich
trwała dwa trzy dni, problem się kończył już nie absorbował
czasu i wymaganych rozwiązań i od razu zaczynał się następny
zupełnie nie związany.
I
tak przez dwa tygodnie, które wydzieliłem sobie na tę pracę. Tak,
że aż pod koniec wyszedłem z siebie i wpadłem w furię.
Nie
będę dokładnie opisywał co to było. To są sprawy osobiste,
ponadto nie pamiętam już dokładnie, mam to gdzieś zanotowane, ale
i tak nie opisywałbym dokładniej ze wspomnianego powodu.
Myślę,
że nie tylko mi się coś takiego w życiu do tego czasu nie
zdarzyło, ale i niewielu ludziom.
I
raczej na pewno nie zdarzyło się komuś kto chciał pisać podobnie
jak ja tę książkę i zdarzały mu się przypadki losowe, jeden po
drugim. Kończył jeden, zaczynał następny i tak aż do końca
czasu, który mógł poświecić na książkę.
Zapytam
zatem dlaczego nie napisał? Dlaczego? No, dlaczego? U mnie jedyny
powód nie napisania tej książki to była ta seria losowych
zdarzeń. Ale inni takiej nie mieli przecież.
Więc
dlaczego nie napisali? Co mam o nich pomyśleć, albo napisać?...
Oprócz
tego, że czas mi się skończył, a dodatkowo po tym byłem, nieźle
przeczołgany to oczywiście musiałem też uznać, że to jakiś
wyraźny omen. Albo też, że coś mi wyraźnie przeszkadzało –
albo w pozytywnym sensie - Bóg, albo negatywnym diabeł.
Napisanie
i opublikowanie wtedy tej książki w dodatku ze skromnymi, ale
jednak informacjami o mistyfikacji mogło się dla mnie wtedy źle
skończyć. I bardziej wtedy niż później.
Bo widać, że im zależało, zależy na czasie. Braun przecież mówi
teraz otwarcie o inscenizacji, a nie robił przecież tego na
początku, ani później w 2010, ani jeszcze w 2011 i później
jeszcze też nie chyba, a on był przecież podobno tym
dokumentalistą, który już trzy godziny po kapnął się, że to
mistyfikacja.
Brałem
to pod uwagę. No, ale myślę trzeba pisać prawdę, Bóg pomoże.
Co będzie to będzie. Jak miało wyglądać upublicznienie tego?
Ponieważ wiedziałem, że w publikacji książkowej, papierowej może
natrafić na problem z wydaniem a ponadto te korowody
zajmą
zbyt wiele czasu. (chodziło też o to, że książka się
zdezaktualizuje nieco. Bo opisywałem wiedzę i dociekania na czas
początku czerwca z zamiarem po napisaniu przejrzenia tego co
najnowsze i ewentualnie dodania czegoś w ostatniej chwili), uznałem
,że będę ją rozprowadzał na płycie jako ebook.
Sądziłem
(chyba słusznie) , że zainteresowanie wśród przeciętnych ludzi
jest tak duże, że będą ją kupować od ręki.
Chciałem
porostu rozłożyć się ze stolikiem i sprzedawać ten e-book w
cenie trzy złote.
Chodziło
mi o to aby jak najwięcej ludzi to kupiło, a trzy złote każdy dać
może i chce. Co i jak jeszcze inaczej planowałem nie pamiętam, w
każdym razie zależało to od sprzedaży.
Gdyby
zainteresowanie (wtedy) było bardzo duże, jak sądziłem i nadal
sądzę to byłby dodatkowy assumpt do wydania w formie książkowej.
Spodziewałem
się też przeszkadzania policji, „jak za dawnych dobrych czasów”,
legitymowania mnie, dodatkowo też dlatego, że chciałem to robić
przede wszystkim nie na targu, ale na chodniku.
.....................................................
Pół
roku później w czasie półrocznicy smoleńskiej spotkałem się z
niewidzianym dawno kolegą. A ponieważ spędziliśmy w swoim
towarzystwie trochę czasu opowiedziałem mu o mojej niezwykłej
historii związanej z nie napisaną, książką. Przyznał, że to
mógł być znak i prawdopodobieństwo było duże, że gdybym to
napisał opublikował, rozprowadzał to iżbym się pożegnał z tym
światem.
Jednak,
jak opisałem książka wtedy nie powstała, pierwsza moja i pierwsza
uczciwa książka o „Smoleńsku”, ze względu na szereg losowych
zdarzeń.
Ale
inni, nie mając takich zdarzeń, dlaczego nie napisali, ponawiam
pytanie? Gdyby nie one moja książka by powstała.
Zakładając
logicznie iż inni nie mogli mieć takich losowych zdarzeń i nie
mieli zamiaru pisać takiej książki, nie zabierali się do niej
więc ukazanie się takiej książki zależałoby od
jednej
osoby. Jednej na całą Polskę i Polonię?
To
jak to jest?...."
/////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////
Casus
profesora Cieszewskiego.
Niezależni
analitycy smoleńscy i śledzący te analizy pamiętają na pewno
doskonale profesora Chrisa Cieszewskiego a i pamięta zapewne wielu
spośród Czytelników tych Orędzi, którzy o inscenizacji
smoleńskiej dowiedzieli się pierwszy raz właśnie z Orędzi.
Dla
przypomnienia w skrócie: profesor Cieszewski udowodnił, że brzoza
{o którą wedle rosyjskiej wersji MAK- kowskiej i służalczej
agenturalno - żydowskiej (masońskiej?) „polskiej” Millera i
Laska miał uderzyć tupolew (oczywiście z 96 osobami na pokładzie)
}została ścięta, czy raczej złamana przed 5 kwietnia.
To
jednak nie wszystko bo na konferencji smoleńskiej w 2012 roku Chris
Cieszewski powiedział, że zarysy katastrofy samolotu, zarysy
zalegania szczątków po katastrofie pokrywają się z zarysem
śniegu, który tam wcześniej zalegał. To stwierdzenie
pozostało bez echa i bez zainteresowania ze strony konferencji
smoleńskiej oraz Zespołu Parlamentarnego i mediów. Jednakże rok
później na następnej konferencji smoleńskiej profesor Chris
Cieszewski stwierdził, że pomylił się, że to nie jest śnieg,
ale coś uczynione ręką ludzką. To jeszcze bardziej nie
wywołało odzewu wśród uczestników i organizatorów konferencji
smoleńskiej, wśród Zespołu Parlamentarnego i mediów. Zaczął
się natomiast powszechny atak na profesora Cieszewskiego skutkujący
oskarżeniami o agenturalność. Do tego ataku włączyły się, jak
wypunktowano w książce „Maskirowka Smoleńska”, wszystkie
środowiska, użyty został do tego także Instytut Pamięci
Narodowej.
Wszystkie
to znaczy także strona „wybuchowa” w Smoleńsku czyli „Gazeta
Polska”, i inne środowiska z tym związane. Rzecz jasna atak ten
nie mógł być taki wprost jak środowisk „pancernej brzozy” ale
był. Potem profesor Chris Cieszewski został oczyszczony przez sąd
z zarzutów o agenturalność, ale odium oczywiście pozostało.
Opcji
„wybuchowej” nie przeszkadzało a nawet pasowało badanie
profesora w którym wykazał iż brzoza nie mogła zostać złamana
po 5 kwietnia 2010. Ba, to było do przyjęcia a nawet pożądane.
Nie do przyjęcia natomiast było stwierdzenie iż zaleganie śniegu
pokrywa się z zaleganiem szczątków po katastrofie, a jeszcze
bardziej rok później iż to nie jest śnieg a coś uczynionego ręką
ludzką.
Tomasz
„Rolex” Pernak, który dokonał z angielskiego nieautoryzowanego
przekładu pisze („Maskirowka Smoleńska”) iż profesora i tak
potraktowano łagodnie a być może było to dlatego iż stronie
amerykańskiej ze swymi badaniami (wcześniejszymi) z tym czym
zajmuje się na co dzień, był potrzebny oraz, że jego faktyczna
wiedza i pewność musi być większa bowiem pracował na pewno na
zdjęciach satelitarnych lepszej rozdzielczości których nie
pokazywał.
Co
do tego ostatniego, jak się okazuje, kolega Rolex miał rację a o
tym mamy w wywiadzie z Chrisem Cieszewskim przeprowadzonym u progu
dziewiątej rocznicy przez telewizję Republika.
Zdziwiłem
się i ucieszyłem tym wywiadem. Zdziwiłem bo telewizja Republika
i te wszystkie środowiska przecież absolutnie nie są skłonne do
podkreślania czy choćby nagłaśniania tego iż rozkład czegoś
uczynionego ręką ludzką przed 10 kwietnia 2010 pokrywa się z
szczątkami samolotu przyszłej katastrofy. (Oczywiście żadnej
katastrofy, czy w ogóle destrukcji samolotu z pasażerami na
Siewierny nie było. Piszę to dla tych, którzy od bardzo niedawna
zaczęli być może czytać Orędzia i nie wiedzą i dla tych którzy
natrafią na to przypadkiem w Internecie. O tym profesor Cieszewski
nie mówi, to tak dla porządku).
Więc
dlaczego rozmowa na 9 -tą rocznicę z kimś kto stał się tak
niewygodny dla tych środowisk?
Podczas
słuchania drugiej części wyjaśniło się to, niestety, i wstępna
radość i satysfakcja, choć z podejrzeniem, to prysnęły.
Nawet
dla mnie nie jest to może zaskakujące, ale mimo wszystko
spodziewałem się, że wprawdzie ataki na kogoś takiego jak
Cieszewski były na polskim podwórku (i znów w cudzysłowie polskim
bo po pierwsze polskojęzycznym a po drugie przeżartym niepolskimi
wpływami), ale dlatego, że jest obywatelem amerykańskim i mieszka
i pracuje w USA to mogą mu nagwizdać. Okazuje się, że jest jednak
inaczej.
Z
wypowiedzi profesora wynika jasno dla mnie, że państwo amerykańskie
nie stanęło po jego stronie. Co więcej jasno z tego wynika, że w
sposób naukowy i mając dostęp do zdjęć satelitarnych lepszej
rozdzielczości ( w może i znacznie lepszej, przypomnę, że są
przecież możliwości satelit szpiegowskich są takie iż można
odczytać markę paczki papierosów, którą właśnie wyciąga
delikwent i zapala papierosa. Nie musiały być w tym przypadku
takie, wystarczyły dobre materiały komercyjne a i tak widać było
dostatecznie dużo. Jednak profesor Cieszewski mógł mieć dostęp
do jeszcze lepszych zdjęć).
Państwo
nie stanęło po jego stronie a nawet jest zagrożony w Ameryce.
Stając
tu (przypadkiem ) po stronie polskiego interesu narodowego i prawdy
stanął wbrew interesom amerykańskim ( oczywiście nie interesowi
przeciętnego amerykańskiego obywatela) tylko interesowi
amerykańskiemu definiowanemu jako kompatybilny z interesem Izraela,
dla którego ważne jest jak widać ukrycie faktu inscenizacji na
Siewierny i niepozwolenie zwłaszcza aby ich naukowiec takie teorie
oparte na konkretnych naukowych obserwacjach, choćby niechcący,
zaserwował.
Wydawało
się jednak, że co powiedział to powiedział lecz wrócił na swoje
amerykańskie podwórko już do tego nie wraca i po sprawie.
Okazuje
się, że nie.
Pan
Jezus niedawno powiedział iż ani za rok ani za dwa lata sprawcy
smoleńscy nie pozwolą tu mówić w przestrzeni publicznej prawdy a
nawet teraz jest bardziej niewygodna niż wtedy a to ze względu na
zaciskającą się pętlę na Polsce, pętlę synagogi szatana,
której masoneria rządząca Ameryką przecież wtóruje. Zaś Pan
Jezus powiedział w pierwszym Orędziu smoleńskim iż wyjaśnienie
Smoleńska pokaże jak wielkim wrogiem Polski jest Izrael. Zwróćmy
uwagę na to, że nawet Wikileaks publikując dane CIA, w tym o
Smoleńsku nigdy nie publikowała żadnego materiału w którym
byłoby cokolwiek o inscenizacji na Siewierny. To spowodowało w
swoim czasie, że w Wikileaks jako autentyczną prywatną inicjatywę
zwątpiłem. Jeśli jednak byłoby inaczej jeśli Assange`a
rzeczywiście teraz w USA powoli mordują to jest to tym bardziej
dziwne.
I
cóż się teraz dzieje w sprawie profesora Cieszewskiego. Oto
nagle udziela on wywiadu TV Republika w którym wycofuje się z tego
iż rozkład najpierw śniegu jak mu się wydawało a potem czegoś
uczynionego ręką ludzką pokrywa się z rozkładem szczątków
samolotu. Nie zaprzecza sobie, oczywiście, kategorycznie ale
mówi o tym ( nie wspominając konkretnie) że to były jego badania,
ale teraz nie jest pewien interpretacji ktoś inny (naukowiec) może
to zinterpretować inaczej.
I
już się stało jasne dlaczego ta rozmowa. Republika musiała
wiedzieć, że tak będzie wyglądać rozmowa, że w taki sposób
powie, że nie będzie kwestii rozkładu czegoś uczynionego ręką
ludzką przed katastrofą, pokrywającego się ze szczątkami
samolotu przed, a tym bardziej wzmocnionej co mogłoby się przecież
zdarzyć.
Co
gorsza prof.. Cieszewski powiedział, że nie wie co będzie i
wszystko może się wydarzyć ( czytaj nie wiadomo co z nim
będzie i wszystko się może z nim wydarzyć włącznie z
najgorszym).
Potwierdzają
się tu Słowa Pana przywołane wyżej. W sytuacji chęci uczynienia
z Polski państwa poddanego synagodze szatana poprzez Izrael dzięki
Ameryce ( tu konkretnie widoczna ustawa 447) przy akceptacji i
zadowoleniu z tego faktu przez Rosję i Niemcy każda rzecz która
będzie pokazywać inscenizację na Siewierny i inne elementy prawdy
o 10 kwietnia 2010 siłą rzeczy pokazujące rolę Izraela (Okęcie,
tabor samochodów należących do Izraela które przyjeżdżały po
Delegatów i inne nieznane nam rzeczy) są nie tylko przez Rosję,
ale i USA nieakceptowalne).
Przypuszczam,
że gdyby znalazł się na przykład we Francji naukowiec lub grupa
naukowców, która na podstawie zwłaszcza materiałów, których nie
można zdobyć białym wywiadem wykazywałaby inscenizację i byłoby
to nagłośnione amerykański wywiad chciałby ich zamordować i
prosiłby o pomoc wywiad francuski, albo mówiąc inaczej masoneria
amerykańska porozumiałaby się z masonerią francuską poprzez
wywiady i wolna ręka zrobiona przez wywiad francuski zostałaby
dana. Chyba, żeby Francja jako państwo chciałaby wziąć ich w
opiekę.
Krzysztof Michałowski