UWAGA!!! BARDZO WAŻNE INFORMACJE DLA POLAKÓW!!


https://cyprianpolakwiaradodatki.blogspot.com/2020/09/uwaga-bardzo-wazne-informacje-dla.html


Pod powyższym linkiem są adresy stron i kanałów związanych Bożych proroków jak i adresy kanałów z tymi Orędziami.


Bo Pan Bóg nie uczyni niczego, jeśli nie objawi swego zamiaru sługom swym, prorokom.



Ja, Jezus Chrystus, Król Polski i Wszechświata jestem bardzo smutny, że tak niewiele osób wie, że oficjalnie od 20 lutego 2020 roku Jestem Królem Kraju nad Wisłą, Nowego Jeruzalem, narodu wybranego, na zasadach jak nigdy do tej pory.

Gdyby Rząd i Episkopat w sposób należyty przeprowadził Moją Intronizację, zło nigdy nie dotknęłoby Polski.”


Matka Boska Ostrobramska to Patronka dla Polaków na Czasy Ostatnie, to Niewiasta apokaliptyczna obleczona w słońce.

Ofiarujcie się Jej całymi rodzinami, noście Jej poświęcone wizerunki, zawieszajcie obrazy z Matką Boską Ostrobramską w domu.


Pokazywanie postów oznaczonych etykietą modlitwa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą modlitwa. Pokaż wszystkie posty

piątek, 10 lipca 2020

28, 29 VI 2020 // Nieznana wiedza dotycząca jednego aspektu Smoleńska uzyskana w lipcu 2010- Schetyna miał lecieć do Smoleńska jeszcze w piątek 9 kwietnia/ Nieznana informacja dotycząca Smoleńska, uzyskana w sierpniu 2012 - Ludzie z rządu Tuska potwierdzili inscenizację w Smoleńsku i śmierć Delegatów w Polsce

Jak zwykle Orędzia są publikowane chronologicznie także gdy były wcześniej. C.P.

Czytelnikom tych Orędzi nie muszę dodawać iż o Smoleńsku Pan mówił dużo i podał wersję mieszaną, to znaczy zostali zabici w Polsce i w Rosji, kilku agentów rosyjskich nie zostało zabitych znajdujących się w okultystycznej liczbie 96.
A także, że Pan Jezus chciał i chce Centrum Smoleńskiego, obywatelskiej placówki badawczej.



Niedziela, 28 czerwca

Około 8.00

Zapisz dziecko
- Ten czarnoskóry Amerykanin był przestępcą, agresywnym i złym człowiekiem, dodatkowo rozzuchwalonym.
Z takim rozzuchwaleniem i patologią wśród czarnych w USA i nie tylko, w innych krajach białego człowieka policjanci spotykają się często.
Dlatego należy mieć wyrozumiałość dla tego policjanta, że wyszedł z siebie. Jak ktoś przeciąga strunę to chce mu się zrobić krzywdę, jak mówicie. Policjant wiedział, że może go zabić, ale jest w dużym stopniu usprawiedliwiony.
Amen.
- Dziękuję Panie Jezu. Chwała Tobie Chryste.

Otrzymał Cyprian Polak ( Krzysztof Michałowski)
.....……………………………………………………………

Poniedziałek, 29 czerwca
Uroczystość świętych Apostołów Piotra i Pawła.

22.45
- Tak, dziecko obłożysz klątwą amerykańskie wojska stacjonujące w Polsce. Te, które są i które przybędą.
Gdyż są one dla wyzysku Polaków, przeciw polskim interesom i nie pomogą przeciw Rosji, a tylko mogą zaszkodzić.

Rzuć klątwę, dziecko.

- Ja, potomek polskiej, patriotycznej elity, po mieczu wnuk Tadeusza Michałowskiego, podpułkownika Armii II Rzeczpospolitej, oficera Armii Krajowej, uczestnika Powstania Warszawskiego, uciekiniera z transportu do Katynia, (po wojnie prześladowanego przez wrocławskie, żydowskie UB, które mu skróciło życie), pochodzącego ze szlacheckiej rodziny herbu Poraj (Róża),

z woli Boga Wszechmogącego, w Trójcy Jedynego, z woli Jezusa Chrystusa, Króla Polski intronizowanego przez Boga Ojca 20 lutego 2020 roku, rzucam klątwę Bożą na wojska amerykańskie stacjonujące w Polsce, które są i które będą.

Przeklina was Bóg.
Przeklina was Bóg.
Przeklina was Bóg.

Amen!
Amen!
Amen!

- I tak się stanie. Klątwa dotknie wojsko amerykańskie na polskiej ziemi i wszelkie ich zamysły na polskiej ziemi.
Dotknie dowódców i szeregowych i wszystko co jest ich.
Zaczną chorować i będą ich dotykać różne nieszczęścia.

Nie pozwolę panoszyć się na polskiej ziemi żadnym wojskom rzekomych sojuszników, które chcą wyzysku Polski i dbają tylko o swoje interesy, robiąc krzywdę Polakom.

Każde wykorzystanie przez nich ( nadużywanie) bezprawnego i przestępczego immunitetu im nadanego przez (nie)polskie władze będzie przeze Mnie karane.

Lecz Polacy cóż czynicie?
To jest dopust na was i sami ten bat na siebie spuszczacie.
Módlcie się, ofiarujcie Mi, Chrystusowi Królowi i Mojej Matce Królowej Polski. Uciekajcie się do Jej opieki. Proście zmiłowania. Pokutujcie: Post, jałmużna, różne drobne i większe wyrzeczenia.
Wszystko z miłością do Boga i także swego kraju.
Amen
moje dzieci.

Opublikuj.

- Dziękuję Panie Jezu, Chryste Królu, nasz Zbawco.
Chwała Tobie Chryste.

Otrzymał Cyprian Polak (Krzysztof Michałowski)

//////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////


Nieznana wiedza dotycząca jednego aspektu Smoleńska uzyskana w lipcu 2010


/ Zostawiony mniej więcej zapis tak jak było to 4,5 roku temu/

Ja Krzysztof Michałowski (w przestrzeni internetowej występujący zwykle pod pseudonimem Cyprian Polak, ale i pod własnym imieniem i nazwiskiem), wnuk Tadeusza Michałowskiego, przedwojennego podpułkownika 24 pal z siedzibą w Jarosławiu pochodzącego ze szlacheckiej rodziny herbu Poraj spisałem to w tej formie w lutym 2016.

Było to w lipcu 2010 r.
Postanowiłem sprawdzić jakie może być zainteresowanie scenariuszem, opowieścią o Powstaniu Warszawskim przed planowanym przeze mnie wydaniem go jako ebook, bądź książka papierowa.
W związku z tym w Opolu, w niektórych dzielnicach, gdzie były domy jednorodzinne rozprowadzałem swój scenariusz o Powstaniu Warszawskim jako e-book nagrany na płycie kompaktowej.

Bywało, że wdawałem się w pogawędkę z osobami, które były zainteresowane moją pracą. Tak i było w przypadku mężczyzny, który wyjawił mi ważną rzecz dotyczącą 10.04.2010, czyli tak zwanego Smoleńska.

Miało to miejsce, jak pamiętam, w dzielnicy Grudzice. Zapamiętałem to miejsce i być może wtedy gdzieś zapisałem na papierze. Wydawało mi się, że to miejsce pamiętam dokładnie i znajdę bez problemu, miejsce tj dom , w którym mieszkał mężczyzna, który zdradził mi tę tajemnicę. Zdradził, to znaczy wygadał się, czego zaraz chyba pożałował.

Dom w którym mieszkał nie był zbyt wyszukany. Taki dom inteligenta uczelnianego, który wprawdzie wybuduje ten swój dom i na to go stać, ale nie stać go na zbyt wiele. Dom był z tarasem, prosty, mocno oszklony , o płaskim dachu. Na podwórzu chyba był lekki nieporządek, ale nie raził. Widać było , że tu nie mieszkał cham ani prymityw, nie mieszkały takie osoby. Widać było, że gospodarz domu nie wysadza się na żadne fircyfuszki. Ale był to dom, w którym się można dobrze czuć, wraz z obejściem. Dzisiaj, czyli po pięciu i pół roku dom ten się mógł zmienić. Być może dlatego go nie poznałem około dwa miesiące temu. Ale nie sądzę, inne szczegóły topografii nie zgadzały się. Raczej na pewno nie jest to ten dom i ta ulica. Ale po kolei.

Zaczęliśmy rozmawiać o różnych sprawach, nie od razu o polityce, ale szybko na nią zeszło. Wydaje mi się, że rozmawialiśmy dość długo, to znaczy około 45 minut. Czyli jemu i mi dobrze się ze sobą rozmawiało. Choć tutaj do pełnego obrazu jedna uwaga dotycząca wyjawionej informacji. Ale o tym później.
Mężczyzna ten zrobił na mnie dobre wrażenie, to znaczy spodobał mi się.
Jego fizjonomia i typ. Pamiętam nawet, że przez chwilę zastanawiałem się czy to nie jest podróżnik Ryszard Czajkowski którego zapamiętałem z programów telewizji Edusat. W pierwszej chwili wydał mi się, jak się rzekło, bardzo podobny, ale po chwili zorientowałem się, że podobieństwo nie jest bliźniacze. I w trakcie chyba początku rozmowy zorientowałem się, że to nie może być on, także z tego co ludzie z początku takiej rozmowy o sobie wzajemnie mówią. Zatem miał całkiem siwą brodę i wąsy i włosy, podobnie jak Czajkowski na jednym ze zdjęć na którym byli najbardziej do siebie podobni. Ale to takie podobieństwo do złudzenia. Cera była czerstwa i powiedziałbym różowa. Facet był szczupły, wzrostu chyba około 175 cm, miał dobrą postawę, sympatyczny, szczera twarz. Powiedział o sobie, że jest emerytowanym pracownikiem uczelni, to znaczy naukowym pracownikiem uczelni. Prawie na pewno Politechniki Opolskiej, czyli dawnej Wyższej Szkoły Inżynieryjnej. Pamiętajmy , że jego wygląd od tej pory mógł ulec zmianie, bo to prawie 6 lat. Mam wrażenie, że nie postarzał się bardzo, ale różnie może być.

Zaraz przejdę do informacji co wyjawił, proszę o cierpliwość. Informacja ta jest wytłuszczonym drukiem, więc jak ktoś chce to może zajrzeć już teraz, albo zauważył ją wcześniej.

Więc rozmawialiśmy o tym i owym. Nić jednak rozmowy poszła dzięki temu, że przyszedłem doń z wartościowym dla niego materiałem i niejako w sprzedaży bezpośredniej, a więc konkluzja, coś nie tak jest z krajem, z sytuacja młodych ludzi. Myślał zapewne, że jestem trochę młodszy niż byłem, bo tak często wyglądałem, często dawano mi mniej, nawet dziesięć lat. W związku z tym też dlatego, a trochę, że nabrał zaufania do mnie zaczął mówić o swoim synu, narzekać na niego. Było mi trochę głupio i starałem się o tym rozmawiać dyplomatycznie. Piszę o tym wszystkim z dwóch powodów: są to i informację, które mogą pomóc zidentyfikować rozmówcę, ponadto daję kontekst sytuacji w której zdradził mi ważną rzecz o 10.04.2010, dzięki czemu będzie zrozumiałe jak to się stało, że powiedział to nieznajomemu i że nie było to tak ni z gruszki ni z pietruszki. Chodziło o to, że syn nie ma pracy – skończył kierunek artystyczny – malarstwo przy Uniwersytecie, bo w Opolu nie ma ASP, ale jest jakieś ichni odpowiednik ASP przy Uniwersytecie. I minęło już kilka lat, a on siedzi w domu (chyba chodziło o czas od 3 do 5 lat) i nic nie robi. Czasami wpadnie mu jakiś grosz za obrazy, a przeważnie nie ma dochodów. Ojciec, czyli mój rozmówca zwracał się do niego nawet bezpośrednio przy mnie z podwórza aby zamknął drzwi od tarasu, balkonu, bo jest przeciąg. Nawet podniósł głos, ochrzaniał go niemal przy mnie. Niemal bo syn był w głębi domu, może wyszedł przez taras, ale do nas nie schodził. Potem chyba mówił, że mógłby posprzątać. Wyszło więc , że synowi się nic nie chce, taki był kontekst. Ogólnie był niezadowolony z syna i w konflikcie z nim jak widać.
Zeszło na sprawy patriotyczne, zapewne stąd, że ja z opowieścią o Powstaniu i potem na sprawy polityczne.
Ten mężczyzna pierwszy poruszył sprawę Smoleńska. Ja ponieważ zajmowałem się tym mocno w kwietniu i maju zwłaszcza, miałem dość dużą wiedzę jak na ten czas. To też go chyba nastawiło pozytywnie w tym kierunku, że młody człowiek z pasją i wiedzą na ten temat. Ja wtedy zresztą nie byłem przekonany o teorii inscenizacji. Doszły mnie słuchy jak i o mgle okęckiej. Jednak przez pierwszy miesiąc, a właściwie do końca maja chciałem się przekonać niezbicie, wyrobić sobie zdanie czy to był zamach – oczywiście tam na Siewierny, czy też nie. Byłem przekonany o zamachu, ale dalej nie szedłem mając jednak dość dużą wiedzę o wszystkim co nie grało wtedy, o pytaniach bez odpowiedzi. Toteż tak rozmawialiśmy. Było chyba i o info na serwerze tvp info , czyli przemówienie Komorowskiego trzy godziny przed zamachem. Czyli wiedzy, o tym jak to rozumieliśmy, o zamachu przed zamachem.
W tym kontekście powiedział mi:

Że jego żona przyjaźni się z mamą Schetyny (Danuta Schetyna). Było to powiedziane w ten sposób, że są mocno zaprzyjaźnione, nie pamiętam dokładnie słów, w każdym razie nie było to nawet, że są tylko koleżankami, ale że jest zaprzyjaźniona ,czy mocno zaprzyjaźniona. Chyba powiedział, ze bardzo przyjaźni się z Danutą Schetyną.
I Jej syn, czyli Grzegorz Schetyna, obecnie szef Platformy Obywatelskiej wyznał swojej mamie, że Donald Tusk odwołał go, czyli Grzegorza Schetynę, w piątek wieczorem z ustalonego wyjazdu, wylotu do Smoleńska.

Ta zaś zdradziła to swojej przyjaciółce

W piątek wieczorem!.
Jak wiemy narracja oficjalna, przywoływana kilka razy przez Schetynę we wspomnieniach gdy wszyscy bardzo wspominali.. była taka, że miał lecieć w sobotę, z delegacją prezydenta nazwijmy to. Ale premier Tusk poprosił go aby leciał z nim w środę, co zrobił i co niby oficjalnie jest potwierdzone. (Może jest, ale z tym środowym wylotem jest też wiele dziwnych rzeczy, ale to nie temat tego zapisu).
Więc miał lecieć w sobotę, ale poleciał w środę i w związku z tym nie mógł już polecieć w sobotę, wedle publicznego informowania.

Przypomnijmy, że były osoby, które dwukrotnie udały się w podróż. Co jest przez nie relacjonowane. Nie pamiętam dokładnie, bo już dawno do tego nie sięgałem (ale to oczywiście informacja publiczna), ale taką była m. in. chyba Zuba z PiS. W tym kontekście, to że Schetyna mimo iż poleciał w środę z Tuskiem miał także lecieć w sobotę i było to ustalone, choćby w kręgu rządowym , czy między nim a Tuskiem, nie jest wcale dziwne, nie jest nieprawdopodobne. Nie byłby jedyną taką osobą.
Powtarzam: Grzegorz Schetyna zdradził swojej mamie, że miał lecieć w sobotę i jeszcze do piątku wieczorem, było to ustalone, przynajmniej między nim a Tuskiem, a Tusk odwołał go dopiero z tej wizyty w piątek wieczorem, czyli 9 kwietnia. Czyli powiedzmy Tusk dowiedział się czegoś, co wiedział, że zagrozi , czy może zagrozić życiu Schetyny, czy jego przymusowym zniknięciu na pewno nie wcześniej niż w piątek, można przypuszczam, ze możliwie najszybciej jak się dowiedział to go odwołał z tej wizyty. Przypuszczam, że zrobił to zaraz jak się dowiedział czyli dowiedział się wieczorem w piątek i odwołał go zaraz z tej wizyty. Ale to rzecz druga.
W każdym razie informacja – Tusk odwołuje Schetynę z sobotniej wizyty w Katyniu w piątek wieczorem 9 kwietnia. Nie zaś jak mówi się, że miało to miejsce z chwilą decyzji, czy już lotu samego w środę.

Ta ważna informacja została ukryta i przekłamana. Przekłamana bowiem przedstawiono ją jako informację, że Schetyna zrezygnował z pierwotnego planu lotu w sobotę bo poleciał w środę z Tuskiem.
Ukryta – Tusk miał, czy dostał wiedzę, że coś niedobrego może zdarzyć się 10.04.2010 i odwołał Schetynę w piątek wieczorem. Czyli coś ukrywa, bo ta wiedza nie może dotyczyć tylko Schetyny, że on akurat ma nie lecieć.
I Schetyna ukrywa i kłamie przedstawiając to inaczej i nie mówić o tym, że miał lecieć w sobotę i odwołał go Tusk w piątek wieczorem.


Był to czas, zaraz po 10 kwietnia, gdy różni ludzie publiczni mówili różne rzeczy na początku, które potem musieli korygować. To co padło, zostało powiedziane, najważniejsze było na początku. Jak widzimy i powiedziane niepublicznie, w kręgu rodzinnym. Zatem Schetyna wygadał się mamie zaraz na początku, a ta zdradziła to swojej przyjaciółce, ta powiedziała mężowi. I nie wyszło by to dalej gdyby nie przypadek, Opatrzność właściwie, że się dowiedziałem, bo jeszcze druga informacja dotycząca 10.04.2010 zupełnie innego rodzaju i w innym czasie trafiła do moich uszu.

Co do Danuty Schetyny, wiadomo, że jeszcze żyje. Nie wiem jednak czy żyje żona tego naukowca, który zdradził mi sekret i czy żyje on sam. Ze względu na wiek i możliwe choroby. Zakładam, że tak, ale tego nie wiem. Założyć można – skoro żyje starsza od nich Danuta Schetyna
Nie wydaje mi się trudne znalezienie tego człowieka i jego żony. Ona nie mogłaby odmówić zeznania przed prokuraturą, Schetyna z racji pokrewieństwa mogłaby odmówić.

Dokładniejszych szczegółów nie znam. Wszystko co wiem napisałem. Nie wiem w jaki sposób Tusk odwoływał z wizyty Schetynę. Czy telefonicznie, czy przez wysłannika, czy spotkali się i gdzie? Co robił w tym czasie Schetyna i co Tusk. Tego nie wiem. Te informacje nie są najważniejsze w tej sytuacji, ale oczywiście byłyby bardzo przydatne.

Muszę jeszcze uzupełnić. Gdy mi powiedział o tym ów sympatyczny emerytowany naukowiec inżynier to wypaliłem : Trzeba to wrzucić w internet! Na to on się nieco zasępił i powiedział, że lepiej nie wrzucać. Ja mu przyznałem rację, żeby go nie spłoszyć. Atmosfera się jednak od tego momentu popsuła. Jeszcze rozmawialiśmy, ale to już nie było to. Podałem mu też adres mailowy, bo chciałem z nim powymieniać uwagi na tematy techniczne tej absurdalnej katastrofy, przede wszystkim związane z podstawowymi prawami fizyki, które wtedy zdały się ulec zawieszeniu. Jednak, jak wtedy wyczułem, nie napisał do mnie i raczej było to z powodu tego iż od momentu, gdy powiedziałem co powiedziałem, popsuła się atmosfera między nami.
Od tej pory go nie spotkałem (ani wcześniej) i nie widziałem.
Informacji też w rzeczy samej nigdy nie upubliczniłem, nie mówiłem też o niej, w prywatnych kontaktach z blogerami, osobami zainteresowanymi, ani także prywatnie osobom, które znałem przed 10.04., ani z dalszej rodziny.




Krzysztof Michałowski



/////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////

Nieznana informacja dotycząca Smoleńska, uzyskana w sierpniu 2012



/ Materiał został spisany w tej formie w lutym 2016. Zostawiam go w tej formie w jakiej został napisany, tylko w stosunku do pierwowzoru są drobne opuszczenia dotyczące mnie, są niepotrzebne, a w publikowanych Orędziach ich nie ma/.

Sebastian Kurek powiedział mi bardzo ważną rzecz dotyczącą 10.04.2010. Opowiem jaka to rzecz i jak do tego doszło, że mi opowiedział, kim był Sebastian Kurek i skąd mógł mieć taką wiedzę jako osoba nie związana z 10.04.2010.



Od początku brałem intensywny udział w tak zwanym śledztwie obywatelskim dotyczącym „katastrofy smoleńskiej”, tragedii 10.04.2010. W tym celu założyłem blog na portalu salon 24 występując pod nickiem Cyprian Polak, a potem także na portalach Niepoprawni.pl , i Nowy Ekran. ( Na portalu Niepoprawni zostałem zablokowany po czasie pół roku aktywności).
Podpisałem się też pierwszy raz swoim nazwiskiem pod swoim artykułem pod tytułem:” Posłanki Szczypińska i Kempa przyleciały 10.04.2010 samolotem” w lutym 2012.

W sierpniu 2012 odwiedziłem sklep należący do Sebastiana Kurka i jego ojca.
Sklep ten znajduje się w miejscowości Głubczyce, powiat Głubczyce, woj. Opolskie.
Sebastiana Kurka znam z pierwszej klasy technikum rolniczego gdzie chodziliśmy wspólnie do jednej klasy. Biorąc pod uwagę wszystkich chłopców w klasie był moim najlepszym z nich kolegą.
Potem zmieniłem szkołę na LO.
Rodzina Kurków jest znana w Głubczycach. Oprócz sklepu mięsnego mają też restaurację „U Kurka” , którą prowadzi (zajmuje się głównie) mama śp. Sebastiana.
Zawsze byli dobrze sytuowani, jeszcze za komuny.

Sebastian był chłopcem pewnym siebie, bez kompleksów, żywym, towarzyskim, sprytnym, łatwo nawiązującym kontakt, lubiącym ludzi. Sympatyczny – był bystry, a nawet bardzo bystry i miał też cięty język gdy potrzeba, z czego znałem go przede wszystkim z okresu wspólnego chodzenia do klasy, a potem także w rozmowie gdy byłem w tej miejscowości. Mam tam też rodzinę.

Spotkanie nasze trzeba uznać za Palec Opatrzności, gdyż nie będąc w nastroju z powodów osobistych wcale nie miałem z nim ochoty wtedy rozmawiać. On jednak ciągnął mnie za język co u mnie się dzieje i dopiero dzięki mojej odpowiedzi, odpowiedziom, której nie byłoby, gdyby nie jego ciągnięcie mnie za język powiedział mi o rzeczy, która stała się jak sądzę przyczyną jego śmierci, już za dwa miesiące.

Trzeba cofnąć się nieco wstecz.
Dwukrotnie po 10.04.2010 opowiedziałem mu w skrócie co wiem o 10.04.2010 na podstawie innych i moich dociekań śledztwa obywatelskiego. Było to dość wcześnie w maju 2011, a druga rozmowa chyba wcześniej. Dość wcześnie, to znaczy nie miałem tej wiedzy, którą nabyłem w roku 2012 ,a potem w 2013, ale wystarczająco wcześniej aby wiedzieć o inscenizacji katastrofy na Siewierny i o braku śladów pobytu i wylotu Delegacji z Okęcia. Nie były to długie rozmowy, jednak wiem, że się zainteresował i po tym jak pytał o miejsca w internecie gdzie można o tym przeczytać wiedziałem, że choć zajęty dość biznesem i rodziną znajdzie trochę czasu bo poszerzyć swoją wiedzę. Czy i jakie nurtowały go wątpliwości, jaki powziął pogląd, nie wiedziałem dokładnie bo od maja 2011 o tym nie rozmawialiśmy, po prostu się nie spotkaliśmy.

Wtedy w roku 2012 w czasie pisania i umieszczania moich jednych z najważniejszych artykułów „ Szczypińska i Kempa przyleciały 10.04.2010 samolotem” i „Ludzie z pociągu: 60- ciu posłów PiS w drodze do Smoleńska.” W lutym i marcu 2012 działy się koło mnie, jak to mówią, dziwne rzeczy. Miałem wizyty w obejściu domu, który wtedy był dość opustoszały to znaczy zajęte było tylko mieszkanie, które ja zajmowałem, inne nie zasiedlone, w trzecim mieszkanka na zimę wyjechała do córki. Kręcili się jacyś ludzie, którzy straszyli mnie strasząc nie wprost. I było to jasne, że jest to w związku z pisaniem o tzw . Smoleńsku i moimi dociekaniami. Zresztą takie rzeczy były już wcześniej, ale bez bezpośrednich wizyt.
Piszę o tym, bo miało to wpływ na to, że się dowiedziałem czegoś od Sebastiana Kurka, o czym poniżej.

Byłem przychodząc do sklepu, po dłuższej wyprawie wakacyjnej i ta aczkolwiek była trochę męcząca, jednak jak to oceniłem były to najlepsze wakacje w moim dotychczasowym życiu, jednak z różnych innych względów byłem wtedy nie w sosie.
Też traf, że akurat on był bo zatrudniali sprzedawczynie, ale czasami był widoczny on czy ojciec.
Więc gdy Sebastian mnie zagadnął będąc wtedy w sklepie chciałem go zbyć, on to zobaczył i wiedział, że nigdy tego nie robiłem i zaczął dopytywać. Zeszło też w końcu na to, że on świeżo też po wakacjach i ja. Jednak na jego jakimś dziwnym trafem uporczywsze dociekania co u mnie trochę może i zniecierpliwiony powiedziałem mu co u mnie w jednym aspekcie. Mianowicie powiedziałem w końcu, że u mnie jest dość nietypowo, w związku z moim pisaniem o 10.04. 2010, jestem namierzony, namierzany przez służby stojące za tym zamachem, miałem między innymi głuche telefony, ale także i wizyty wyszkolonych ludzi wysyłanych przez nich i różnie może dla mnie się to skończyć. (Bo i wtedy właśnie zrobiłem przerwę w aktywności w internecie i mailową. Niektórzy nawet dopytywali się o mnie, czy wszystko w porządku. Jak już zrobiłem przerwę to zaczęły się dziać dziwne rzeczy z blogiem FYM i zabito Petelickiego. To o czym wiadomo. Więc szła jakaś seryjna czystka). Na to Sebastian popatrzył na mnie dziwnie. Pomyślałem, że uznał, że opowiadam niestworzoną historię, choć jego wzrok nie do końca to mówił, w każdym razie wpatrzył się we mnie pilnie i dziwnie i mówi: (Cytuję z pamięci, słowa są często przybliżone, nie dosłowne, ale często i dosłowne bo przecież była to rozmowa, którą oczywiście dość dobrze zapamiętałem. )
Bo to wszystko jest mistyfikacja. Nie było żadnej katastrofy. To wszystko szyte jest grubymi nićmi.”
Wydało mi się specyficzne, że używa starego określenia „szyte grubymi nićmi” dlatego, że tak się złożyło i tak wisiało w powietrzu, że w 2012 roku ja zacząłem używać tego określenia i nie tylko ja.
Popatrzyłem z kolei na niego ja i myślę „ Ba któż wie o tym lepiej ode mnie”. Myślę, że przecież nie on, bo nawet jak pogłębił swoją wiedzę o 10.04.2010, to nie może mieć takiej jak ja. Jako zwykły cywil na prowincji bez kontaktów z warszawką, z ludźmi służb itd. A czasu tyle ile ja nie mógł poświęcić, ani nawet połowę itd.

Sebastian Kurek dalej ciągnie w podobnym tonie. Mówi z przekonaniem, że wie, że w Smoleńsku była mistyfikacja i że wszystko rozegrało się w Warszawie. Tu już byłem trochę bardziej przekonany. W końcu pytam go skąd o tym wie?

Od słowa do słowa przychodzi do tego, że wie od kogoś, ale w sposób jaki to mówi jasne jest, że to nie wiedza internetowa.
Nie mówił jasno, nie chciał mówić jasno, a raczej dokładnie, przy tym równocześnie chciał bym mu uwierzył, no bo było jasne skąd on może mieć taką wiedzę, z jakiegoś źródła, tak ni z gruszki ni z pietruszki.

Okazało się, że będąc na tych swoich wakacjach dość wypasionych i w jakimś przyzwoitym ośrodku nad morzem skolegował się z ludźmi władzy. Niech się to nie wyda nikomu dziwne bo i mi się zdarzyło nie będąc tak skolegowanym, nie będąc na wódce nawet, dowiedzieć na przykład od osoby związanej z show biznesem dość mocnych rzeczy dotyczących jednego z najbardziej cenionych prezenterów muzycznych które robił jeszcze w latach osiemdziesiątych, rzeczy nieuczciwych, a wzbogacających go na show biznesie właśnie. Do tej pory nigdzie w sieci na przykład ani nigdzie indziej tego o nim nie znalazłem.

Niejednokrotnie blogerzy i komentatorzy inscenizacji smoleńskiej dziwili się, że nikt nie chlapnął niczego po pijanemu przy wódce, nie podzielił się jakąś wiedzą.
Rozumiem przecież jak to działa. Sam nie podzieliłem się tą wiedzą do tej pory. Miałem taki zamiar, ale kilka przyczyn wpłynęło na to, że tego nie zrobiłem.
No więc Sebastian Kurek chciał być wiarygodny wobec mnie z taką informacją, a równocześnie nie chciał zdradzić zbyt wiele, jak rozumiem uważał, że mówienie o tym będzie dla niego niebezpieczne.
W trakcie tej rozmowy ostrożnie więc dociekałem jacy to ludzie byliby i jakiej rangi. On się zastrzegał, że wysokiej, na szczeblu rządowym. Jak wtedy w trakcie tego wyciągania z niego, ale by go nie spłoszyć sądziłem, że to drugi garnitur, jacyś ludzie związani z rządem, ale nie ministrowie.
Ze względu na to co usłyszałem, tę rozmowę traktowałem jako wstęp do drugiej rozmowy , spotkania z nim w normalnym miejscu, na umówionym spotkaniu, a nie z przypadku. Nie chciałem go ciągnąć na siłę, aby go nie spłoszyć. Z drugiej strony chciałem się dowiedzieć jakiejś podstawy. Pamiętam, że w pewnym momencie powiedziałem : „ No, nie mów, że z Tuskiem wódkę piłeś!” . On odpowiedział: „No prawie.”
Dociskałem, czy to był minister. Nie potwierdził. To mówię: wiceminister. Sebastian potwierdził. Wcześniej dociekałem nieco czy to był jakiś wysoki rangą oficer służb, bo od takiego mógł mieć wiedzę, bo nie chciał powiedzieć jakiego rodzaju ludzie mu to wyjawili. On mówił, że nie, że nie oficer służb mu to mówił. Od jego matki gdy rozmawiałem z nią kilka dni po jego śmierci dowiedziałem się, że w tej restauracji gdzie skumplował się i popijał z tymi vipami był jakiś oficer (nie pamiętam czy wedle jej relacji był to oficer służb, czy oficer wojska po prostu. Chyba po prostu mówiła oficer). Bardzo możliwe jednak, że nie on to mówił Sebastianowi. Zakładamy, że taki bardziej pilnuje języka.
Więc Sebastian pytał ich (dzięki też temu co mu mówiłem i co sam na pewno doczytał miał pewną wiedzę i potrafił zapytać.)
Chyba dlatego, że widzieli, że on nie bardzo wierzy w całą narrację, czy też pokazał, że nie jest mu obca kwestia inscenizacji na Siewierny i mgła okęcka powiedzieli mu:
Cytuję go „ Sebastian, to wszystko jest szyte grubymi nićmi. Oni ( czyli delegaci z TU 101) zostali zabici w Warszawie”.

Ja jednak w rozmowie jeszcze poddawałem w wątpliwość to co mu powiedzieli, choć przecież takie było przekonanie części uczestników tzw. śledztwa obywatelskiego.
Powiedziałem, że po trzeźwemu nikt by mu tego nie powiedział. Musieli być pijani. „No, trochę wypili” – przyznał. Nie chciał abym pomyślał, że skoro wygadali po pijanemu, czy podpici, to gadali bzdury. Nie wiedział jak głęboko w tym siedzę i że dla mnie to jest rzecz oczywista, i wcale nie dziwna i nie zaskakująca, tylko takie potwierdzenie z ust ludzi władzy choćby w randze wiceministra jest kropką nad i.
Jak napisałem „powiedzieli mu”. Tak mi przekazał. Czyli nie była to jedna osoba, która tak uważała, czy miała taką wiedzę, tylko więcej niż jedna. Można mieć w związku z tym przekonanie, że to powszechne mniemanie, było powszechne mniemanie wśród ludzi rządu Tuska, wśród ludzi władzy, czy ogólniej nawet wśród ludzi wysoko postawionych.

Powiedziałem też, że czy na pewno wszyscy zostali zabici, bo jest przekonanie części blogerów, że część przynajmniej żyje gdzieś w ukryciu. On na to prychnął, wzruszył ramionami, pokazując, że wydaje się to bzdurą.
Nie jest tu, w tym momencie istotne jaka jest prawda, jak jest dokładnie, tylko jakie jest przekonanie ludzi władzy. Nie musi nawet ono być do końca słuszne, ale ważne jest jaką mają wiedzę i przekonanie. Nie myślę też żeby oni bardzo dociekali. Dowiedzieli się ile trzeba, ale w szczegóły ze względów własnego bezpieczeństwa wolą nie wchodzić. Tyle wiedzą ile im trzeba. I więcej nie chcą. Przynajmniej jeśli chodzi o zwykłych ministrów itd., czyli takich którzy nie mają analizować dokładnie tego co się stało.

Ja się też dopytałem czy na pewno tak mu powiedzieli. On to powtórzył.
W trakcie rozmowy mówiłem mu ostrożnie, że spotkamy się i pogadamy o tym. On potwierdzał chęć spotkania, nie zbywał mnie, ale było to tak powiedziane, z kontekstu wynikało, że spotkamy w niedługim rozsądnym czasie, ale bez pośpiechu.
Pomyślałem wtedy: „A czy Ty jesteś taki pewny, że będziesz żył? Mając taką wiedzę i znając twarze tych ludzi, którzy ci to powiedzieli, powinieneś, albo całkowicie milczeć, albo wszystko upublicznić.”.

Żadnych nazwisk niestety nie poznałem, ani też żadnej funkcji tych ludzi. (Na przykład wiceminister transportu itd.

Po tej rozmowie uznałem, że nie ma na co czekać i trzeba spotkać się jak najszybciej. Odczekać tę parę dni. Nie chciałem też do niego dzwonić ze względu na to, że mój telefon mógłby być na podsłuchu, itp. czy jego też ., a nawet jego tym bardziej. Też nie bardzo chciałem w sklepie się pojawiać i tam z nim umawiać. Nie zawsze ponadto był. Niemniej po około 10 - ciu dniach byłem skłonny sfinalizować plan spotkania z nim. Wiedziałem bowiem, że wyjadę za granicę i może mnie nie być przez kilka miesięcy. Wyjazd mój jednak zagranicę nastąpił szybciej niż się spodziewałem. W czasie pobytu tam, gdy przypominałem sobie tę sprawę zastanawiałem się, czy ja go zastanę żywego jak przyjadę.
Nieoczekiwanie jednak mój pobyt za granicą skrócił się o połowę. Wracając, gdy przypomniałem sobie o tym myślałem : „Krzysiek, przesadzasz. Sebastian na pewno żyje, nikt nikogo nie zabija. Jak widzisz, normalnie z nim porozmawiasz. I nie przesadzaj.”
Tuż po powrocie przypadkowym co do daty, włączam telewizor. 16 października. Info w telewizji w głównym wydaniu wiadomości tvp 1, telewizji publicznej o inscenizacji na Siewierny. Oczywiście, że to jest wersja rosyjskiego blogera, co podali przy okazji tego iż ówże Gorojanin iż Barnauła pokazywał zdjęcia mające przedstawiać naszych zmasakrowanych delegatów. Jednak bez jakiegokolwiek komentarza zmiękczającego tę „spiskową teorię”, z poważnym wyrazem twarzy korespondentki z Rosji. W domu u mnie przełączamy jeszcze na tvp Polonia, aby sprawdzić ,czy to jest. Jest.
No więc, rzeczy składają się. To sprawia, że dodatkowo pamiętam o Sebastianie. Jest więc wtorek. Myślę, jak i wcześniej myślałem, że nie ma na co czekać i spotkać się jak najszybciej. W tym tygodniu jeszcze, albo na początku przyszłego tygodnia najszybciej umówić się z nim i spotkać.
Jest piątek 19 października. Ktoś najbliższy ode mnie, domownik rozmawiał właśnie z koleżanką, starszą panią, mamą mojego kolegi i dowiedziała się, że Sebastian Kurek nagle zmarł. Jak grom z nieba.
Kilka dni potem mogę pojechać na grób Sebastiana i do restauracji u Kurka, gdzie zastaję właścicielkę, czyli mamę Sebastiana Kurka i proszę o rozmowę.
Rozmawiamy około pół godziny.
Przedstawiłem się, powiedziałem, że chodziłem z Sebastianem do jednej klasy, itp.
Od razu jednak zorientowałem się, że coś jest nie tak.
Gdy powiedziałem, że chcę porozmawiać o Sebastianie (oczywiście składając kondolencje i starając się uszanować jej stan, w jakim zakładałem, jest kilka dni po nieoczekiwanej i nagłej śmierci syna, w wieku 42 lat, zostawiającego żonę i dwójkę dzieci w wieku około 10 lat.) jej reakcją było nie tyle zaskoczenie i zdziwienie, co byłoby normalne w przypadku przykładnego męża i ojca, sympatycznego, wesołego i całkowicie normalnego ich syna, o którym chce rozmawiać dawny kolega z klasy, ale pewna niechęć, chęć ucieczki, odrzucenie, choć przecież nie wie jeszcze o co chodzi.
Nie wie? Właśnie..
Zgodziła się więc na tą rozmowę, choć niechętnie i poprosiła mnie w głąb, do pustej sali, było to rano i restauracja była jeszcze nieczynna.
Nim poprosiła do środka, gdy mówiłem, że chcę porozmawiać o Sebastianie i to bardzo ważna sprawa. Powiedziała : „Co takiego przeskrobał?”.
Nie chciała za bardzo rozmawiać. Więc nim pytałem o szczegóły śmierci Sebastiana Kurka, chociaż się to przeplatało, powiedziałem jej co ja wiem i skąd moje podejrzenia. Powiedziałem, że jestem blogerem i że tym się zajmuję, to znaczy tzw. katastrofą smoleńską. I jakie są numery. Inscenizacja na Siewierny, mistyfikacja pociągu specjalnego do Smoleńska i inne. I powiedziałem, co mi Sebastian opowiedział. Była tym zdziwiona i nic nie wiedziała o inscenizacji smoleńskiej, itd. jednak potwierdzała spotkanie w restauracji i to, że był tam jakiś oficer, i potwierdzała spotkanie tam, biesiadę z vipami i to, że uzyskiwał jakieś informacje od nich.
Przypuszczam, że ani mamie ani ojcu, ani też żonie nie mówił o tym, że się dowiedział, że delegaci TU 154 zostali zabici w Warszawie. Oprócz tego, że mogło to być spowodowane tym, że nie chciał ich narażać posiadaniem takiej wiedzy i aby to nie wyszło jednak na zewnątrz, że on o tym mówi. To wtedy sądziłem, że pierwszorzędną rzeczą było to, że nie uwierzyliby nie mając o tym pojęcia. I sądziliby, że gada bzdury. Ta rzecz mi była znana, bo i na początku, to znaczy po roku skarżył się i jeden i drugi bloger tym się zajmujący i potem inny, z którym miałem kontakt nie tylko mailowy, że własna żona mimo upływu tyle czasu i pokazywania przez męża, nie przyjmuje tego do wiadomości, a nawet traci w jej oczach, uważa, że trochę sfiksował, albo przynajmniej odjechał w jakiś matrix. W każdym razie nie ma takiego autorytetu jak dawniej. Inna osoba zajmujące się tym publicznie, w internecie, w jednym komentarzu skarżyła się, że ktoś bliski, czy nawet bardzo bliski powiedział jej, że jeśli uważa, że nie było destrukcji samolotu z delegacją na Siewierny i delegaci tam nie zginęli, to powinna leczyć się psychiatrycznie. Zresztą jak mówiła, niektórzy zabici (zaginieni) generałowie byli przyjaciółmi domu, a sama jest córką pułkownika. Zaś inni zaprzyjaźnieni wojskowi mówili jej : „Zostaw to”.

Wiedząc więc o tym wszystkim nie dziwiłem się wcale, że Sebastian nie opowiadał tego swojej mamie, opowiadając za to o innych rzeczach, w związku z tym spotkaniem. Ani jak jestem prawie pewien nie opowiadał ojcu ani żonie.
Z rozmowy i z mojej obserwacji wynikło, że mama śp. Sebastiana czuła, że jego śmierć mogła być w związku z tym spotkaniem o którym piszę, i wydawała jej się dziwna. Równocześnie następował efekt wyparcia i odrzucała to od siebie. Sama śmierć przyznała, wydawała jej się dziwna. Opowiadała mi, to co można było w trakcie tej krótkiej przecież rozmowy, o aspektach medycznych, na moje wyraźne i konkretne pytania. Dokładniejsze medyczne, coś z nich siłą rzeczy uleciało z głowy, ale i tak bez wglądu w dokumentację i rozmowę z lekarzami nie było to pełne.
Zatem było przyjęcie. Na którym był Sebastian. Jak pamiętam, pytałem czy byli tam obcy ludzie – byli. Dość dużo osób było. Z tego co pamiętam jakieś osoby przychodziły, wychodziły, tak, że był ruch i łatwo było mu dodać coś do szklanki z piciem.
Sebastian nagle stracił przytomność. Jak pamiętam pytałem , czy wcześniej mu się to kiedykolwiek zdarzyło. Nie, nigdy. Odzyskał tę przytomność, jednak czuł się bardzo źle i zaraz go zabrało pogotowie do szpitala. Pytałem czy coś podejrzanego było w szpitalu. Chwaliła lekarzy, mówiła, że zachowali się bardzo dobrze (ów szpital głubczycki dawniej zwłaszcza nie miał dobrej sławy). Pytałem czy byli cały czas przy nim. Cały czas czuwali aż do śmierci. Od tego czasu gdy trafił do szpitala, jak pamiętam, czyli od czasu utraty przytomności zmarł po upływie około doby. Te szczegóły mogły mi się zatrzeć w pamięci. Nigdy zbyt dobrze nie pamiętam kwestii medycznych. A słyszałem je tylko raz. Ale myślę, że ogólnie są dokładne. Nie jest to zresztą najistotniejsze. Ta nagła śmierć i sposób ewidentnie wygląda na podanie środka, otrucie. I do tego śmierć w piątek, aby sekcja zwłok, jeśli będzie to była za późno, w poniedziałek i środka już nie wykaże. Więc z tego co pamiętam Sebastian przed tym zasłabnięciem na przyjęciu poczuł się wcześniej też dość nagle źle, objawy były podobne chyba do grypy, nawet może i żołądkowej. Chyba było to dwa dni, może trzy przed piątkiem. Potem chyba poczuł się nieco lepiej i wziął udział w tym przyjęciu i nieoczekiwanie stracił przytomność.
Pytałem co lekarze mówili na temat zgonu, jaki organ konkretnie wysiadł, bo przecież musi być jakaś konkretna przyczyna śmierci. Powiedziała, że wskazali na trzustkę, że trzustka całkowicie wysiadła i odmówiła pracy. Ale równocześnie wyszło na to, że nie do końca wiedzieli rozumieli jaka jest przyczyna zgonu.

Tak sprawiła Opatrzność, albo jak kto chce przypadek, czy los, że niedługo potem były informacje o ponownym badaniu przyczyny śmierci Arafata. I ten środek, który miał mu podać Mossad miał bardzo podobne, czy takie same działanie. Nie pamiętam już dobrze szczegółów, ale chyba tuż przed śmiercią były jakby objawy grypy, potem i utrata przytomności, potem jej odzyskanie i szybki zgon.

Mama Sebastiana opowiadała, że Sebastiana zbulwersował cynizm do którego przyznali mu się ci ludzie. Że był jakby zgaszony i nieswój po tym przyjeździe. No i opowiadał właśnie jak traktują ludzi i polskie sprawy i był tym zdołowany. Jak pisałem, jak pokazywała, wiem, że szczerze, że nic o inscenizacji jej nie mówił, ani o tym, że delegaci zostali zabici w Warszawie. Próbowała też bagatelizować informację, którą mu podały Vipy, że delegaci zostali zabici w Warszawie. Że o tak powiedzieli mu żeby go zaszokować, ot tak sobie, żeby z niego zrobić trochę durnia, taki wygłup itd. Ja jej na to mówiłem, ze czegoś takiego nikt nie wymyśli. I ja i inni dawno tak uważaliśmy, czy podobnie, a ja z powodu pisania o takich rzeczach miałem nawet u siebie, w swoje dziurze, wizyty wyszkolonych ludzi. No i gdy to uznała, sugerowała, że to nie jest powód do zabijania, że różne rzeczy się mówi, zwłaszcza przy wódce. Ja mówię, że tak, ale on znał ich twarze. Oni opowiadając mu to nie mieli na pewno takich intencji, żeby mu zrobić krzywdę. Ale rozmowa była na pewno bez ich wiedzy nagrywana czy monitorowana. Czy przez telefony blackberry, które mieli, czy w inny sposób.
Powiedziałem, że im nie zrobiono nic, chociaż chlapnęli, bo to są swoi. A Sebastian.. Dużo osób zabito po 10 kwietnia, więc dla nich nie jest to problem jedna osoba więcej.
Powiedziałem, też, że nigdy nie wypłynęła sytuacja, w której jakiś polityk stwierdziłby, że wie, że delegaci zostali zabici w Warszawie. Nawet wrzucona jakoś anonimowo w przestrzeń publiczną. I gdyby taka rzecz poszła to zrobiłoby się niemałe zamieszanie, (jak widzimy do tej pory tego nie było). Można by to było wszystko jeszcze zanegować, ale on znał twarze tych ludzi, poznał ich, jeśli nawet nie znał nazwisk, to łatwo było zidentyfikować choćby po zdjęciach, a zresztą być może znał ich z mediów, czy poznał. Więc w takiej sytuacji, gdy oni mu to powiedzieli, ale przede wszystkim ich widział, twórcy tak zwanego Smoleńska, nie mogli na to sobie pozwolić by żył, nawet gdyby wydawało się, że będzie milczeć, bo pewności nie mieli, czy to nie wyjdzie. Zresztą opowiedział przecież mi.

Zeszło na to, że powiedzmy, rozważaliśmy, czy ktoś mógł usłyszeć jak mi o tym mówił. I czy śmierć mogła nastąpić w związku z tym. Pytała gdzie mi to mówił. Opowiedziałem gdzie. Nie powiedziałem tego, ale i wtedy myślałem, że sytuacja tej rozmowy była idiotyczna, bo nie zaprosił mnie do kantorku, a byli zakupowicze. Przerywaliśmy jak ktoś był blisko nas, potem znowu. On uznał zapewne, że jak ktoś usłyszy jakieś fragmenty to i tak nic nie zrozumie, bo tu są sami ludzie włącznie z jego pracownicami, którzy o takich rzeczy nie mają pojęcia.
Mówiłem też Jego mamie, że nie sadzę, aby to miało wpływ, że ktoś by usłyszał i to przekazał. Na pewno był też obserwowany, ale nie sądziłem, żeby wśród tych , którzy przyszli do sklepu, byli tacy. Mówiłem, że to mało prawdopodobne, ale wykluczyć niczego nie można, jakiś były esbek mógł to usłyszeć, albo uruchomiony. Ale gdyby wtedy ktoś usłyszał, że do mnie mówi takie rzeczy i nie będąc pewny czy mi nie powie więcej i kiedy, raczej nie czekali by niecałe trzy miesiące.
Kwestia esbeka wyszła też dlatego, że mama Sebastiana dziwiła się kto by mógł zrobić. (bo też wyszło tak, że nie widziano jakiś obcych przyjezdnych itp.) Czy ktoś z miejscowych? Pytała.
Mówiłem, że to został zorganizowane i zaplanowane gdzie indziej, powiedzmy umownie w Warszawie, ale mogli uruchomić stąd jakichś ludzi, dawnych esbeków, ludzi służb. Oni są uśpieni, ale mogli pomóc jak dostali polecenie. W każdym razie nie oni byli inspiratorami.
Pod koniec rozmowy płakała. Mówiła też, że taka świeża strata i jeszcze to i ekshumacja (gdyby). Poinformowałem uczciwie, że te zabójstwa są przez służby, z użyciem specjalnych podawanych środków, robione w piątek, po to aby sekcja robiona w poniedziałek nic nie wykazała. Więc jest duże prawdopodobieństwo, że nie wykaże tego środka. Tym bardziej zakładałem wtedy, tego nie mówiłem chyba, ale może to było jakoś zaznaczone przeze mnie. Było dla mnie jasne, że taka ekshumacja i sekcja zwłok bez dokładnego szukania, przez słabych specjalistów tutejszych, bez mówienia, że został otruty (bo i musiała by mówić dlaczego) dodatkowo nic najprawdopodobniej nie da. Ale nie odradzałem tego.

Zostawiłem mamie Sebastiana Kurka swój numer telefonu, powiedziałem gdzie mieszkam. Jakby chciała ze mną rozmawiać to jestem gotowy, aczkolwiek mogę na dłuższy czas wyjechać. Nie było z jej strony próby kontaktu.

W jesieni 2013 w rocznicę śmierci, czyli 19 października byłem na grobie Sebastiana Kurka. Po daniu znicza i modlitwie, zatrzymaniu się trochę dłuższym, już miałem odchodzić. Coś jednak kazało mi wrócić. Więc z ociąganiem wróciłem się ,a tu przychodzą na cmentarz jego rodzice. Na mój widok jego mama zmieniła się na twarzy. Z niechęcią na mnie spojrzała. Chyba dobrze wiedziała, zrozumiała z jakiego powodu tu jestem. Nie dlatego, że pamiętam o koledze którym przez rok chodziłem do klasy w rocznicę jego śmierci, tylko, że uważam, że został podstępnie zabity. Natomiast jego ojciec pierwszy powiedział mi dzień dobry, wyglądało na to, że ucieszył się, że ja tu jestem. Albo nie pamiętał o tym co mu powiedziała żona, albo nie powiedziała jednak, albo zapomniał o tym, co mniej prawdopodobne, lub jednak na nim zrobiło to mniejsze wrażenie niż na żonie bo, przekazała mu relację, a nie wiem co mówiła. Albo jest bardziej na poziomie.

Śp. Sebastian Kurek wtedy chciał niewątpliwie aby rodzice wiedzieli, że ja tu jestem, że przyszedłem na jego grób. No i w związku z czym przychodzę. Śnił mi się dwu, czy trzykrotnie. Raz rozmawialiśmy o Smoleńsku. Innym razem było jakby przypomnienie, przynaglenie aby i w związku z tym i z jego śmiercią coś robić. Jednak wiem równocześnie, że zmarli nie walczą przede wszystkim o prawdę, ale przede wszystkim chcą chronić swoje rodziny, także przed cierpieniem.


Tak, że dając kilka słów podsumowania;
Nie ma wątpliwości, że ważni ludzie ( o ile tych, co ich widzimy w okienkach telewizyjnych możemy nazwać ważnymi) przy wódce wygadali Sebastianowi Kurkowi, wobec tego że umiał zadać odpowiednie pytania, rzecz najważniejszą: Na Siewiernym jest inscenizacja katastrofy, a delegaci zostali zabici w Warszawie. Wobec tego, że usłyszał to od takich ludzi, znał ich twarze, bardzo prawdopodobnym jest to, że twórcy tzw. Smoleńska uznali, że muszą go zabić. Byłoby nawet dziwne gdyby tę rzecz zostawili i przymknęli na to, w tej sytuacji , oko. Jego śmierć i oznaki „choroby” do jej czasu, plus piątek jako dzień śmierci dodatkowo powiększają to prawdopodobieństwo.
Czas chyba został wybrany dlatego bo szła też jakaś seria, czy mini seria. Muś (choć jego tożsamość jest wątpliwa). Data tych śmierci - 19 października. Chore upodobanie do daty śmierci ks. Popiełuszki. Gry i zabawy. To zresztą zrobiły te same siły, (masoneria, żydzi), ukryte w wojskowych służbach specjalnych.



Krzysztof Michałowski













czwartek, 9 marca 2017

Oręðzie Jezusa Chrystusa 3 III 2017. Kolejne pouczenia na Wielki Post 2017


Piątek 3 III 17


Pisz dziecko

Twoja dyspozycja winna być lepsza, bardziej ukierunkowana na ten wyjątkowy Post i na to co się stać ma..
Wiem, że jesteś chory, ale ograniczaj bardziej ciało, o ile nie czujesz głodu, który by Cię osłabiał.
 
Zastanawiasz się czy możesz o chlebie i wodzie choćby część dnia jeśli źle się czujesz i masz objawy choroby podobne do grypy.
Tak, możesz to robić przez część dnia. Ponieważ jesteś chory nie zalecam całego (dnia), ale część tak, zwłaszcza w piątek, dzień taki jak dzisiaj. Zatem i zrób tak i dzisiaj.
Trzeba więcej modlitwy i umartwienia.
Widzisz, żołądek Twój jest pełny po tym pierwszym bardzo skromnym przecież jeśli idzie o ilość śniadaniu i nawet czujesz jakby opór przed tym pokarmem, który przyjąłeś. To też dar ode Mnie i znak. Zatem teraz gdy będziesz chciał jeść i pić czyń to do pory popołudniowej tylko o chlebie i wodzie.
 
Trzeba abyś gdy przyjdzie trudny czas nie zachwiał się. Dlatego musisz się i zaprawiać. Każda zaś pokuta i choć drobne wyrzeczenie jest bardzo potrzebne i jest też wynagrodzeniem Mi i Ojcu za brak jakichkolwiek wyrzeczeń przez innych (na świecie) i zapominanie o Bogu, wyrzucenie go ze swojego życia i wspominanie Jego i Mnie co najwyżej na zasadzie ozdobnika, jak to macie w hollywoodzkich filmach produkowanych przez wrogów chrześcijaństwa.
Nie dawajcie i wy im zarobić choć w Wielkim Poście Polacy. Zrezygnujcie z oglądania jakiegokolwiek hollywoodzkiego filmu w kinie, a najlepiej z jakiegokolwiek.
Te pieniądze, które nie wydacie na film na który chcielibyście pójść wydacie na jałmużnę.
 
Zawsze obowiązuje was: Post, pokuta, modlitwa, jałmużna w Wielkim Poście. Tym bardziej teraz.
To co mniej zjecie i wypijecie przeznaczcie na jałmużnę.
Nie wszyscy mają jednakowe żołądki, ale każdy (niemal) może jeść mniej.
Jeśli masz delikatny organizm to jedz rzeczy lepsze, lecz mniej.
Ciężka praca fizyczna, oczywiście, wymaga, obfitego posiłku i jeśli ją wykonujecie macie do niego prawo. Jednakże trzeba jeść tyle aby mieć niezbędne siły, nie więcej.
A jak nie pracujecie ciężko to też pośćcie.
 
Boli mnie tak powszechne lekceważenie nie jedzenia mięsa w piątek.
Także ty pracowniku fizyczny. Doprawdy nic się nie stanie jeśli jeden dzień będziesz jadł jarskie jedzenie, lub ryby, nawet gdyby Twój organizm na skutek wysiłku domagał się mięsa.. Doprawdy przez jeden dzień „nic ci się nie stanie”.
Nie bądźcie twardzi wobec tak niewielkich wymagań Pańskich. Jeśli zaś kto by wam zwrócił uwagę nie zachowujcie się tak jakby czynił wam wielką krzywdę.

(będziemy kontynuować mój synu,
dziś lub jutro)

Błogosławię Ci na ten dzień.
W Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego
Amen.