9.
11. 2016
Nie
pisałem ( nie było przekazu). Może też ze względu na moją
dyspozycję wczoraj. Rozlazły, a może innych powodów.
10.11.
2016
-
Pisz synu.
Minął
miesiąc, jak się nawróciłeś.
Chcesz
wypełniać tylko Moją Wolę, zrezygnowałeś ze swojego głównego
grzechu i walczysz z innymi.
Nuży
Cię walka, lecz czy krzyże są słodkie? Jarzmo jest lekkie i
brzemię słodkie, ale krzyże nie są słodkie. Oto wczoraj dostałeś
pokrzepienie podczas różańca, jakby wewnętrzne drżenie i radość.
Widzisz więc jak pamiętamy o tobie Ja i Moja Matka.
A
potem znów było źle, powiesz?
Nie
dam ci niebiańskiej radości zamiast codziennej egzystencji. Gdyby
te przekazy dawały tylko radość i pokrzepienie cóż to byłaby za
zasługa?
Po
ludzku można by to porównać do człowieka, który wykonał coś
bez wysiłku, bo spożył jakiś środek odurzający, choćby
alkohol. Jakiś przykry obowiązek na przykład.
Nie
ma zasługi jego woli i daniny serca.
Wasza
świecka piosenka głosi: „ W życiu piękne są tylko chwile”.
W
życiu człowieka, który dąży do Boga zewnętrznie radosne są
tylko chwile. Zawsze są jakieś dni ciemności.
Czasem
bardzo małe, a czasem (prawdopodobnie słowo „prawdziwe” C.P), jak u
św. Siostry Faustyny, czy Rozalii Celakówny.
-
Dlaczego
Panie potrafię ci ofiarować to, że mam (tu
wymieniony pewien nowy problem zdrowotny idący z
początkiem
października mniej więcej)
i radość mam z tego cierpienia, choć jest ono bardziej od strony
psychicznej niż mi rzeczywiście przeszkadza, a mam problem w
ofiarowaniu tak samo autentycznym kawałka dnia, zwłaszcza z
połączeniem tego z modlitwą, czytaniem przekazów, stosowaniem
się do nauk, przepisywaniem i zapisywaniem ich i złączeniem z
codziennością.
-
Jesteś
nastawiony na trwanie. Jak sam zauważyłeś najlepiej wychodzi Ci
z tajemnic bolesnych odmawianie tej, w której wiszę na krzyżu. W
sensie fizycznym jestem bezwolny. Podobnie w cierpieniu z
(wymienione dwie kończyny i inny organ. C.P) przeziębień i jeszcze
innej Twojej choroby jesteś bezwolny.
Nie
robisz też niczego tak bardzo intensywnie, że te defekty utrudniają
ci to całkowicie.
Tu
zaś musisz działać i łączyć w sobie sacrum i profanum, jak sam
lubisz mówić.
Lubisz
łączyć, ale uważasz nieustannie, że w tym wypadku, gdy masz Moje
słowa winno być to wszystko „choć na trochę wyższej nucie”.
Wczorajsze
fiasko poszukiwania pracy zraniło Cię tym bardziej, bo odmówiłeś
cały różaniec {w tej intencji} i po tym pojawiła się oferta i
realna możliwość – zdawało się.
Rzeczywiście
gdy tak było, że chciała pomóc ( Wymieniona najbliższa osoba C.P) nic z tego nie
wychodziło”, „losowo” rzekłbyś.
Stworzyłeś
sobie tu pewien obraz.
Patrz
jednak na intencje.
-
Moje
dziecko. Nie masz siły pytać. Jesteś jeszcze bardziej znużony.
Jesteś jak dziecko, które skaleczyło się w palec i krzyczy
jeszcze bardziej wtedy gdy rodzic koi je pocieszającymi słowami.
-
Ale
nie wszystkie dzieci tak robią. Nikomu, kto posiada zdrowy
rozsadek, także tobie, takie dziecko nie spodoba się bardziej od
tego, które pod wpływem tych słów uspokaja się.
-
Panie,
jeśli jesteś tak łaskawy i wszystko mi mówisz. Dlaczego to się
stało tak, że odmówiłem różaniec, pojawiła się nadzieja i
ucieka. Już nieraz tak było. Jak to ułożyć sobie. Jak to
prawdziwie jest?
-
Wyroki
Boże są nieodgadnione. Czasem jest tak, że prosisz ( i inni) i
dostajesz, czasem przychodzi rozczarowanie. Ważna jest modlitwa i
postawa.
Poczułeś
się bardziej pognębiony dlatego, że masz Mnie.
-
Ale
po co to? I (najbliższa osoba) dzwoniła, gimnastykowała się o
potrzebne zameldowanie mnie czasowe u krewnej.
-
Może
też po to żeby rozumiała, że nie zawsze jest tak, jak chce i
myśli.
-
Czy
mój wczorajszy dzień była upadkiem?
-
Przecież
nie zgrzeszyłeś. Modliłeś się. Tak, końcówka dnia była
gorsza.
Twoje
zmęczenie wynikające nie z rzeczywistego zmęczenia, ale
rozczarowania i frustracji.
I
chwyta mnie przeziębienie.
Musisz
robić co możesz, a odpoczywać dłużej (jak Ci powiedziałem)
dopiero jak jesteś bardzo zmęczony, lub chory.
Tak
(odpowiadając na Twoje myśli) jestem zadowolony („jesteś?”
Nieczytelnie zapisane. C.P).
Co do
problemów i Twoich spraw osobistych, które się w nich pojawiają.
Pomodlisz się jeszcze o to, że gdybyś umieszczał już je, co
wtedy zrobić z tymi fragmentami.
Wiem
przecież mój synu, że Twój wczorajszy stres i niedyspozycja
wynikały z tego, że nie ma prawie widzów i czytelników tych
przekazów, a kończy się Rok Miłosierdzia.
Nie
pragnij jednak sukcesu, który by Cię napędzał. Zwyciężaj w
Chrystusie i zostaw wszystko Mi. Powiedziałem przecież, że to nie
Twoje zmartwienie jaki efekt ich będzie, i ilu ludzi do nich zajrzy.
Oddaj to Mi i rób swoje.
Modlitwa
za to, tak. Nie zaniedbuj jednak swoich obowiązków. Modlitwa
dodatkowa, długa w tej sprawie zabierze Ci część czasu
potrzebnego do wykonania swoich obowiązków.
Módl
się i pracuj.
I
wróć do pisania wieczorem.
10.
11. 2016 wieczorem około 21.30
Tak,
jak w modlitwie, czasie na przepisywanie tych przekazów, czy
znajdowaniu czasu i dyspozycji w sobie na zapisywanie ich.
Jest
Ci dlatego trudno, że kiedyś Mnie bardzo nie pragnąłeś.
Przeważnie tak było. Twój stan w bardzo nikłym odblasku podobny
jest do stanu duszy czyśćcowej, która Chrystusa pragnęła mało,
niedostatecznie, w ogóle – o ile ta ostatnia należy do
zbawionych.
To
Twoja pokuta.
Proś
o Moją radość w Tobie, ale musi ona być pomieszana ze smutkiem i
cierpieniem.
-
Kochasz
mnie?
-
Ty
wiesz Panie Jezu, że Cię kocham.
-
Moje Słowa są dla Ciebie i dla innych. Także i te sprzed półtora
roku. Staraj się mimo wszystko jak najszybciej je przepisać. A
poprzednie umieszczaj nie czekając.
Dlaczego
znużenie i „zaćmienie” (jak pomyślałeś) ogarnia Twój umysł
teraz na przykład? Już ci o tym mówiłem, choć nie poruszaliśmy
wszystkich przyczyn.
Trwaj
we Mnie i adoruj.
Moje Słowa są ważne, ale trwanie i adoracja są dla duszy
najważniejsze. Bez przekazów można zostać świętym. Bez trwania
i adoracji – nie.
Powiedziałem
Ci (półtora roku temu) : „Adoracja jest potężna i pełna
łaski”.
Podczas
tych przerw w pisaniu {chodzi o ten przekaz}
trwałeś we Mnie.
Trwajcie we Mnie – to wasz pokarm. Wy
bądźcie we Mnie, jak Ja
jestem w was.
Kogo
teraz na Ziemi przyciągam przemożną siłą, ten pójdzie w Moje
ramiona gdy nadejdzie czas przejścia do domu Ojca.
Powiem:
Przyjacielu, wejdź do radości Twego Ojca. I poprowadzę go jak
oblubienicę.
Trzeba Mnie pragnąć i pozwolić się przeze Mnie pociągać.
To
jest klucz do sukcesu, by powiedzieć współczesnym waszym językiem.
To
jest sedno sprawy. Pragnąć Chrystusa. Czuć się niespełnionym i
niezaspokojonym bez Niego.
Łaskę
tę najlepiej zaskarbić sobie przez kochanie Jego darów i
atrybutów:
Mego
Miłosiernego Serca okolonego cierniami. Mej Najświętszej Krwi,
Mych ran, Krwi i wody, która wytrysnęła z Mego Przebitego Serca. I
wraz z tym wzrastać pragnieniem czynienia tego co Ja. Być podobnym
do Mnie w pragnieniu ratowania dusz.
Nie
chcieć mnie tylko dla siebie, ale pragnąć dla innych, zwłaszcza
zagubionych owiec.
Tak
mój (imię własne otrzymującego przekaz). Nie wystarczy kochać
Chrystusa. Trzeba kochać to co on kocha.
-
Panie,
jestem nie oczyszczony, a tu tak wielkie i podstawowe prawdy.
-
Jest
to też po to, aby ludzie wiedzieli jaka jest Moja miłość, że
wylewam Łaski, choć są grzeszni, jeśli tylko zechcą się
nawrócić, uznają swój grzech i zechcą go porzucić.
Gdybym
dał komuś „doskonałemu” to by powiedzieli: No tak, ale to
tylko dla świętych.
Nie,
nie przyszedłem na świat zbawiać świętych, ale grzeszników.
Ludzkie
wysiłki są miłe Bogu Ojcu i Mi, bo przypominają Moje na drodze
krzyżowej, którą przecież nie chciałem iść, ale szedłem
dzięki miłości, poczuciu obowiązku, posłuszeństwu.
Wszystko
co potrzebne daję, a i to o czym teraz myślałeś aby iść ratować
dzieci z domu dziecka, aby dołączyły choć w części do Reszty,
dam Ci jeśli zechcę abyś pełnił taką posługę.
Dobrze
pomyślałeś – iść do opuszczonych.
Tyle
jest grup charyzmatycznych – zajmują się tylko sobą. Prosiłem
jak wiesz przez Annę Dąmbską o dzieci z domu dziecka, chodzenie do
nich, odwiedzanie, dawanie pociechy Chrystusa i Maryi.
-
Papież Franciszek chce miłosierdzia bez wymagań. Przeinacza moją
naukę. To nie jest Moja Ewangelia.
Wypluję
go z ust Swoich.
Zdradza
mnie na podobieństwo najwyższego arcykapłana Kajfasza.
„Dialoguje”
ze światem czyli szatanem.
Nie
by „dialogować” przyszedłem na świat.
Nie
by „dialogowali” posłałem Piotra i Pawła i pozostałych
apostołów.
Ale
to się musi stać, bo tak jest zapowiedziane moim Słowem, Pismem
Świętym.
Tak
się stać musi, jednak jak biada było mojemu apostołowi Judaszowi,
tak i biada będzie temu, który mnie zdradza. Judasz wydał mnie
światu. Franciszek też wydaje mnie światu.
Judasz
chciał służyć mi i szatanowi równocześnie i abym był wedle
jego miary.
Pouczał
mnie Boga. Nawet do Piotra powiedziałem przecież gdy ten, z dobrego
serca (wedle ludzkiej oceny),: „Nie przyjdzie to na Ciebie”,
„Zejdź mi z oczu szatanie, bo nie myślisz o tym co boskie, ale co
ludzkie”.
Zejdź
mi z oczu szatanie, do Ciebie mówię Franciszku, albowiem nie
czynisz tego co Boskie polecone Tobie, ale co ludzkie.
Podobnie
jak o Judaszu zostało powiedziane: Lepiej aby się nie narodził.
Lepiej abyś się nie narodził Franciszku, jeśli dalej chcesz iść
tą drogą. Przez Ciebie wypełniają się Proroctwa ,ale biada ci.
Tak,
„biada” anioła dotyczy też Ciebie, kardynałów, arcybiskupów
i biskupów myślących i postępujących podobnie jak Ty.
Czas
wyjścia z Wielkiej Nierządnicy jest bliski.
Na
tym synu należy zakończyć te słowa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.